Deuce przeniósł wzrok na drinka, którego zamówił Hunter, jakby wcześniej tego nie zauważył. Mogło tak być, w końcu był całkiem zaabsorbowany innymi rzeczami, jak na przykład własnym alkoholem. Parsknął krótko śmiechem, nie wiedząc jak inaczej to skomentować. Hunter był osobistością co najmniej intrygującą, i to nie dla wszystkich od tej dobrej strony. Fakt, że na scenie przeradzał się w kogoś zupełnie innego, niestety umknął uwadze Hawk, bo przyjechała o dzień za późno. Może jego muzyka sprawiała, że łatwiej było ignorować zachowanie mężczyzny na co dzień.
Nephiett skinął głową, zerkając uprzednio na Adamsa, jakby między sobą porozumieli się, który ma przejść się na statek. Zostało kilkanaście minut do rozpoczęcia ceremonii, pozostało tylko mieć nadzieję, że się wyrobi. Rudy westchnął, gdy Leah posłusznie wstała, ale nic nie powiedział. Za bardzo ostatnimi czasy podpadł Hawk, by teraz ryzykować kolejne problemy. Miał jeszcze trzy dni na rozbudzenie w niewolnicy niepowstrzymanej miłości, kilkanaście minut przerwy raczej mu w realizacji tego planu nie przeszkodzi.
-
Będziemy w ciągu dziesięciu minut - obiecała concierge i spojrzała pytająco na Nephietta, który od razu ruszył za nią, szybkim krokiem kierując się w stronę windy. Nie mieli zbyt wiele czasu.
Na scenie teraz pojawiły się ozdobne krzesła z wysokimi oparciami. Było ich dziesięć, wszystkie obszyte lśniącym, białym materiałem. Zaraz po tym dwóch mężczyzn wniosło na środek stół, który miał zapewne pełnić rolę ołtarza i ułożyło na nim kilka przedmiotów, które trudno było rozpoznać z takiej odległości i przez cienką tkaninę, którą były przykryte. W międzyczasie trójka mężczyzn zdążyła wypić następną kolejkę whisky, a Hunter zaczął bezmyślnie przeczesywać palcami włosy Vinnet, która była z tego powodu w siódmym niebie, choć muzyk musiał być od niej młodszy o dobre kilka lat. Może tak, jak Voodoo chciał swoją dziwkę, a Red niewolnicę, ona planowała zabrać sobie na noc Huntera. W końcu też miała jakieś potrzeby, a na Wraithcie nikt jej nie będzie oceniał. No, może poza Hawk, która już od pierwszego wrażenia Johnnym absolutnie pogardzała.
Na scenę zaczęły wchodzić kobiety, wszystkie ubrane na złoto, w takie same, długie suknie i płaszcze. Pierwsza mogła mieć trochę ponad czterdzieści lat, kolejne były stopniowo coraz młodsze. Każda z nich była inna - jedne miały długie włosy, inne krótkie i kręcone, w różnych kolorach, jedne były chude, inne o bardziej krągłych kształtach, ale jednego nie dało się im odmówić: wszystkie były klasycznie piękne.
-
To żony - odezwał się Rhama. -
Tak sądzę przynajmniej. Nie myślałem, że będą brać udział w ceremonii.
-
Niech patrzą, na co się Ovesen przerzuca - mruknął Voodoo. O dziwo zarówno on, jak i Deuce, przestali ignorować i ostentacyjnie nienawidzić Rhamy, odkąd zaczął z nimi pić. -
Trzeba było za niego nie wychodzić wcześniej, wiedziały na co się piszą.
-
Może nie miały wyboru - odparł Naeem i dopił zawartość swojej szklanki, znacząco spoglądając na pozostałych. To on nadawał tempo, co dla Deuce'a i Sykesa musiało być sporą nowością.
Leah i Nephiett pojawili się dosłownie chwilę przed rozpoczęciem, szybko docierając do stolika z pudełkiem, o które poprosiła Hawk. Mężczyzna podał jej je i wrócił na swoje miejsce, a concierge usiadła obok Reda, który na jej widok uśmiechnął się wygłodniale. A może przyczyną tego uśmiechu było ciepłe światło, które teraz przygasło i miękko opływało jej sylwetkę. Leah najwyraźniej wpasowywała się we wszystkie jego standardy piękna, inaczej nie byłby tak nachalny. Może jeszcze przyjdzie mu do głowy odkupienie jej od Ovesena, ale wtedy czekałaby ich długa rozmowa.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wkrótce światło całkiem zgasło, pozostały tylko niewielkie lampki ustawione na stołach i reflektory skierowane na scenę. Muzyka zmieniła się na znacznie bardziej klimatyczną, choć zdecydowanie nie ślubną - wprowadzała w trans, była dziwna i niepokojąca. Niewiele czasu minęło, zanim otworzyły się jedne z drzwi i do środka wszedł Ovesen - mistrz ceremonii, pan młody, odziany na biało, tak samo jak młoda dziewczyna u jego boku. Ta była znacznie bardziej filigranowa, niż wydawało się na ekranie jednego z pięter - niższa od niego chyba o dwie głowy. Biała suknia ciągnęła się za nią długim trenem, choć gorset, który ściskał ją w talii, był skórzany i na pierwszy rzut oka utwardzany, jakby obawiali się, że ktoś będzie próbował ślub zakłócić.
Mężczyzna nie odzywał się. Na sali zapadło milczenie, tylko muzyka odbijała się od ścian, wypełniając duszę i ciało. Ciężko było oderwać wzrok od pary, wkraczającej na złoty kobierzec. Nie odrywały od nich spojrzenia także pozostałe małżonki, wyjątkowo spięte, siedzące wyprostowane, z dłońmi splecionymi na kolanach. Teraz też zauważyli ochronę, kilkunastu uzbrojonych ludzkich mężczyzn i turian otaczających scenę - pytanie tylko czy mieli dopilnować, by nikt na nią nie wtargnął, czy żeby nikt jej nie opuścił.
Ovesen uśmiechał się szeroko, gdy podchodził do przykrytego białym materiałem stołu. Panna młoda dreptała za nim, usiłując zachować spokój i z daleka faktycznie wyglądała na całkowicie stonowaną. Zatrzymała się na wprost swojego przyszłego męża, przodem do dziesięciu kobiet, a tyłem do Hawk i jej załogi. Red pochylił się do niewolnicy, by coś powiedzieć, ale ta zacisnęła rękę na jego nadgarstku tak mocno, że aż się skrzywił - jego ewentualna wściekłość przerażała ją mniej, niż zaburzenie tego rytuału zbędnym słowem. Pan młody ściągnął ze stołu tkaninę, odsłaniając długi, ozdobny nóż, który zaraz uniósł w górę. Ostrze zalśniło w blasku reflektorów. Nawet Hunter zaniemówił, jak oniemiały wpatrując się w błysk stali. Ovesen ruszył przed siebie, mijając kolejno swoje żony, które wpatrywały się w niego szeroko otwartymi oczami. Dotarł do przedostatniej i przy tej się zatrzymał na dłużej, w końcu wyciągając nóż do niej. Ciemnoskóra kobieta momentalnie zaniosła się rozpaczliwym szlochem, ale przyjęła broń i wyszła na środek. Z jej oczu ciekły wodospady łez, gdy szykowała się do ciosu.
Ten jednak nie padł tak, jak było zamierzone. Mulatka w jednej chwili z rozpaczy przeszła w furię, rzucając się z nożem na pannę młodą. Ovesen tylko odsunął się na bezpieczną odległość, obserwując atak i jego konsekwencje. Młoda dziewczyna odskoczyła, ale nie było łatwo poruszać się w sukni, którą miała na sobie, dlatego w końcu oberwała nożem w sam środek klatki piersiowej. Ostrze osunęło się po gorsecie, a blondynka wgryzła się w ramię starszej kobiety, wywołując krzyk bólu. Szarpnęła się i w jakiś sposób sama znalazła się na górze, na leżącej na złotej scenie mulatce, teraz po chwili szarpaniny zaplątanej w szeroką, białą suknię ślubną, niestety nie swoją. Blondynka jeszcze raz ugryzła wybraną przez Ovesena żonę, tym razem wyrywając jej fragment wargi, co sprawiło, że ranna puściła nóż, by złapać się za rozerwane usta. Nowa wybranka właściciela stacji szybko to wykorzystała. Wszystko ucichło, gdy długi nóż przebił krtań jednej z pozostałych żon i przybił ją do sceny.
Muzyka nie zagłuszyła ciszy. Dopiero gdy zareagował sam Sven, ludzie zaczęli oddychać z powrotem. Mężczyzna podszedł do blondynki i pomógł jej wstać, wyplątując trupa z warstw jej sukni. Złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie,
składając na jej zakrwawionych ustach długi pocałunek. Sala rozszalała się w oklaskach i okrzykach radości. Dziewięć pozostałych kobiet wstało z krzeseł na scenie, uśmiechając się z niepojętą ulgą - najbardziej chyba najstarsza z nich, ta wręcz płakała ze szczęścia, że dane jej było przeżyć. Ovesen, z szerokim, szalonym uśmiechem na ustach, doprowadził swoją nową żonę na wolne krzesło i posadził ją na nim, po czym rozłożył szeroko ręce i obrócił się na scenie, spoglądając na swoją widownię. Hunter wstał, jak na zawołanie, choć na jego twarzy odmalowane było szczere przerażenie. Vinnet też próbowała, ale ją powstrzymał. Za to Leah odwróciła się do Hawk i powiedziała coś do niej, gestem głowy dając jej do zrozumienia, że powinna się podnieść.
-
Ja pierdolę - od jej lewej strony dobiegł do niej zduszony głos Deuce'a. -
Kurwa jebana w dupę mać, ja pierdolę.
To był chyba najwłaściwszy komentarz do całej sytuacji. Dziki aplauz sprawiał, że spojrzenie Ovesena stawało się coraz bardziej szalone. Nadal nic nie mówił, ale po tym, co się wydarzyło, słowa były zbędne.