Jedyną emocję, jaka pojawiła się na twarzy kobiety, zauważył w chwili, gdy przyznał się do zamordowania Katii Bondar. Musiała poczuć strach, wiedząc, że jej poprzedniczka zginęła z rąk tego oto, stojącego przed nią człowieka. Widziała, co Graal robił z ludźmi, pewnie oczami wyobraźni widziała już jak to jej głowa eksploduje krwawą miazgą tylko przez to, że powiedziała coś niewłaściwego.
Gdy jednak Charles mówił dalej, jej twarz się nie zmieniała. Nie zrobiło na niej wrażenia to, że Statner groził im bliskim, by zmusić ich do współpracy, ani to, do czego statek był wykorzystywany. Patrzyła tylko na Strikera, wiedząc pewnie, że jedno niewłaściwe słowo i skończy się jej przygoda z Cerberusem i panem Benem. Być może była już przez niego wprowadzona w całą sytuację, wiedziała na czym polegało zatrudnienie ich oddziału i była częścią całego tego planu od chwili, w której Bondar zginęła. Musiała przejąć jej obowiązki, bo człowiek taki jak Ben nie mógł pozwolić sobie na brak asystentki - za dużo odpowiedzialności, by zajmować się rzeczami tak trywialnymi jak robota papierkowa. Może tylko po prostu tej nie zlecił kontaktowania się z oddziałem w jego imieniu, by nie powtórzyć tego, co wydarzyło się poprzednio.
- Ona to wie - powiedział Symons w pewnym momencie, przerywając monolog Strikera. - Wiesz o tym, prawda?
Podszedł bliżej, opierając się rękami o blat biurka, na którego brzegu siedział Charles. Wyrazu jego twarzy też nie było widać zza hełmu, ale głos miał zmęczony. Pewnie wspomnienie jego córki wcale nie dodało mu determinacji, a przypomniało, jak ryzykowne było to, co właśnie robili.
- Odpowiedz - rzucił krótko.
- Tak - odparła niechętnie blondynka, odwracając od niego spojrzenie swoich mocno - zbyt mocno - pomalowanych oczu i przenosząc je na Snow, która wciąż nie opuszczała swojej postawy bojowej.
- I nie pracujesz tu od dwóch dni.
- Nic takiego nie mówiłam.
- To od jak dawna jesteś na Majesty?
Blondynka zamilkła na moment, opuszczając ręce już całkiem. Nerwowo przełknęła ślinę, nie wiedząc chyba do czego ta rozmowa prowadzi. Pytania, które jej zadawali, nie były dziwne, ale sposób, w jaki na nią patrzyli nie mógł nastrajać zbyt optymistycznie na najbliższą przyszłość.
- Prawie dwa miesiące. Ale to nie ma znaczenia. Przecież nie jesteście Cerberusem, nie zabijacie wszystkich jak leci. Dajcie mi iść już do tego hangaru.