Wyświetl wiadomość pozafabularną
Powaga słów Widma wydawała się do niego nie docierać. Może stał za tym jakiś powód - jak natura jego pracy. Siedział zamknięty w klitce, odcięty od społeczeństwa i przemocy w większym stopniu niż któreś z pozostałej w pomieszczeniu czwórki. To, co dla nich było pewnym aspektem codzienności, dla niego wydawało się być inną, obcą rzeczywistością. Pokazał to prychnięciem, wywróceniem oczami i zerknięciem na Irene, jakby upewniał się, że wciąż jest na swoim miejscu.
-
Zawsze jest taki pełny patosu? - spytał kpiąco, zakładając przy tym dłuższą znajomość rudowłosej i turianina, niż była naprawdę.
Poczekał, aż Viyo zgra rzeczy, o które prosił, po czym wrócił na swoje miejsce w skórzanym fotelu, włączając omni-klucz i od razu zaczynając je przeglądać, marszcząc brwi.
-
Daruj kazania o odpowiedzialności, tato - dodał żartobliwie
młody, teraz, gdy, siedząc, znajdował się w lekkim oddaleniu od Widma. Jego uśmiech rzedł w miarę, gdy wczytywał się w kod, linijka po linijce, usiłując znaleźć coś, co udowodniłoby jego rację. To, że choć jest Skinnerem, a to wyglądało złudnie na jego podpis, to w istocie nie było jego pracą. Cokolwiek, co dałoby mu argument przeciwko oskarżeniom, które Volyova wykrzykiwała w jego kierunku.
Odetchnął niespodziewanie, przenosząc dane z omni-klucza na jeden z ekranów i obracając się przodem do biurka, tyłem do siedzącej na kanapie Irene. Jego palce poruszały się szybko po holograficznej klawiaturze, a okna przeskakiwały błyskawicznie, niemal nie dając im czasu na zajrzenie na ich zawartość. Skinner zaklął pod nosem, znajdując coś, co nie odpowiadało jego oczekiwaniom, po czym skupił się na szukaniu jakiejś informacji. Kilka ekranów powtórzyło się, jakby sprawdzał swoje wyniki więcej niż raz, nim jego pięść uderzyła w blat, przebijając i dezaktywując na chwilę jasną barierę klawiatury, która zmaterializowała się z powrotem gdy odsunął dłoń. Chłopak wypuścił powietrze z ust i opadł na oparcie fotela, przyglądając się swojemu podpisowi w programie. Odbijał się od jego oczu, wbitych niestrudzenie w ekran, choć jego wzrok pozostał niewidzącym.
-
To mój program - przyznał, otwierając usta by rozwinąć, ale przerwała mu niebieskowłosa.
-
To już wiemy - warknęła kąśliwie, przestępując z nogi na nogę. -
Kto kazał ci go napisać?
Isaac pokręcił głową, jakby sam do siebie, unosząc rękę do góry by przeczesać palcami zmierzwione włosy, szarpiąc je przy tym bezmyślnie.
-
Nie wierzę w to. Nie wierzę. Jebani złodzieje. Tak się nie robi - mamrotał do siebie, chwilowo zbyt zajęty próbami doprowadzenia się do porządku by zwracać na nich uwagę. -
Napisałem to, ale nie dla nich. Nie dla Przymierza przecież. Nie jestem głupi - dodał z frustracją, rozglądając się po pomieszczeniu i mierząc wszystkich szybkim spojrzeniem. -
Ukradli mój kod. Ja nie zrzucam, kurwa, statków. To był program, który napisałem dla jakiegoś gościa, który chciał zajebać korwetę. Ktoś to przerobił. Zbezcześcił moją pracę. Wpakował swoje brudne i tłuste łapska do...
Urwał, gdy kot, uprzednio kręcąc tyłkiem przez kilka sekund, przeskoczył majestatycznie odległość między łóżkiem a fotelem, wskakując mu na kolana i układając się na nich wygodnie.
-
Czego chciał Khouri? - powtórzyła oprzednie pytanie turianina Maya. Wydawała się nie dostrzegać reakcji Irene na te wiadomości - rudowłosa ukrywała je zbyt dobrze.
Skinner potrzebował jednak więcej czasu na ochłonięcie. Jego wzrok był nieprzytomny, w oczach błyszczała wściekłość. Wydawał się być zszokowany tym, że ktoś był w stanie złamać jego zabezpieczenia, przywłaszczyć część oprogramowania, dopisać swoje kilka zdań po czym bezczelnie zostawić podpis.
-
Ten Bryant, o którym mówiliście. To on? Skurwiel za to zapłaci, przysięgam - warknął, trzęsące dłonie zwracając ku klawiaturze. -
Przymierze. Linia B? Co to kurwa jest?
-
Bryant już nie żyje - odpowiedziała chłodno niebieskowłosa, sprawiając, że chłopak zamarł. Kiwnął głową powoli, ostrożnie.
-
I dobrze.
Kroganin chrząknął, zwracając na siebie uwagę Isaaca. Mężczyzna spojrzał na niego pytająco, odczytując jego wyraz twarzy, po czym zerknął na kajdanki i kiwnął głową, niechętnie. Ugarr zwrócił się najpierw ku Viyo, czekając, aż ten wyciągnie ku niemu dłonie, po czym zajął się zdjęciem omni-kajdanek, najpierw z Widma, potem z Volyovej, a potem jeszcze czekając aż rudowłosa do niego podejdzie, żeby zdjąć i jej, jakby podejście do niej było fatygą, na którą nie miał ochoty.
-
Tylko trzy metry od piłki - mruknął cicho, coś dziwnego i niezrozumiałego. -
Ten z wczoraj chciał złodzieja, dla którego to napisałem. Kurwa, no tak. Przecież to ma sens. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Ktoś to musiał wydostać od niego. Mój program. Mnie nikt nie zhakował, nie ma szans.
-
Świetnie. Chcemy tego samego - odparła kobieta zdeterminowanym głosem, pozwalając kroganinowi zdjąć z swoich nadgarstków kajdanki.
Skinner wzruszył ramionami, z tym samym, beznamiętnym wyrazem twarzy, z którym wcześniej przyjmował do wiadomości wszystko inne.
-
Mogę wam znaleźć, w której kostnicy jest. Zabił go w nocy. Był nawet w ANN, gwiazdor.
Choć oczami Widma nic w mimice Skinnera się nie zmieniło, Irene dostrzegła drobne zmiany. Nie zauważyła w jego oczach kłamstwa, ale coś innego, znacznie bardziej subtelniejszego. Choć stojąca obok Volyova już wypuściła powietrze z ust, rozczarowana kolejnym, ślepym zaułkiem bez możliwości pójścia dalej, rudowłosa wiedziała, że Isaac, wbrew swoim słowom, wie i potrafi więcej niż teraz przyznaje.