Może dlatego nie wydawała się tak naprawdę zaskoczona rozwojem wypadków, gdy te już przyjęły takie a nie inny obrót. Nie zmieniało to tylko faktu, że mogła zachować się inaczej. Lepiej. Bardziej rozsądnie, na przykład.
Teraz, nim pomarańczowa obręcz kajdanek unieruchomiła ją przy barierce, a je broń znalazła się zdecydowanie zbyt daleko, by mogła po nią sięgnąć, zdążyła tylko całkowicie zignorować Targa i odpisać na wiadomość od Claire - a i to tylko dzięki odrobinie szczęścia, że Annesley odpisała jej tę odrobinę wcześniej, niż Vasiliev postanowił przystąpić do jakże chwalebnego czynu. Napisała więc:
po chwili orientując się, jak w dużym stopniu jej słowa były zgodne z prawdą.Zmieni się jak tylko ci tutaj uświadomią sobie, że znów dajemy dupy i spieprzamy z daleka od problemów. Pewnie nas wtedy zastrzelą. Albo raczej - odparują w imponującej eksplozji.
W każdym. Absolutnie w każdym calu. Z tej perspektywy nie miała nawet wyrzutów sumienia, że takie postawienie sprawy mogło zestresować sympatyczną Claire bardziej, niż powinno. (Chociaż, tak szczerze mówiąc, z każdej innej perspektywy Rebecca również by się tym nie przejęła - subtelności przekazu informacji i szeroko pojmowanej komunikacji międzyludzkiej nie były jej atutem.)
Teraz westchnęła tylko cicho, postanawiając się nie odzywać - i była to chyba najmądrzejsza decyzja, jaką podjęła w ciągu ostatnich chwil. Nie zrozummy się źle - Dagan nadal uważała, że próby uzyskania Szarańczy były dobrym pomysłem. Nadal też w głowie tkwiło jej przekonanie, że próba dostania się na pokład statku Zbieraczy miała sens i mogła nieść za sobą wymierne korzyści. Skoro jednak teraz wyszło jak wyszło, to resztkowe mechanizmy obronne tkwiące w ciele czerwonowłosej kazały jej przynajmniej, dla odmiany, się nie wtrącać i znowu oddać pola Strikerowi. Niech pogada. Umówmy się, do tej pory żadne z nich się szczególnie nie popisało, może w końcu, cholera, się to zmieni?
- A ty przypadkiem nie jesteś jakimś uber pro biotykiem? - mruknęła więc tylko w kierunku Alexandra, w zasadzie niezobowiązująco, ale tak po prostu, by nie tkwić w całkowitym milczeniu. Całkowite milczenie dusiły w niej zdenerwowanie, a te przecież narastało teraz jak głupie. A Dagan nie chciała panikować. Naprawdę nie chciała, skoro stąd nieszczególnie miała jak uciec.
Świadomość bycia całkiem niezłym inżynierem pozostawiła chwilowo w spokoju. Tak, była nim, ale próby gmerania jakkolwiek w czymkolwiek na oczach ośmiu uzbrojonych chłopa nawet dla niej nie wyglądały teraz na dobry pomysł. Mogłaby próbować się uwolnić czy, wyginając w niekoniecznie wygodnej pozycji, może też skorzystać z omni-klucza - by zajrzeć do systemów okrętu, pirackiego bądź Zbieraczy, gdyby byli już wystarczająco blisko; albo, bardziej fantazyjnie, by spróbować na odległość przejąć kontrolę nad AMSU na pokładzie Wizny (co byłoby zwyczajnie bez sensu bez współpracy choćby z pokładową obsługą platform). Nie chciała jednak zostać rozstrzelana, bo komuś nie spodobają się jej paluszki na klawiaturze jej omni-kluczu.
Wybuchnąć też nie chciała, nie miała powołania do bohaterstwa w stylu ISIS, ale to już inny temat.