Wyświetl wiadomość pozafabularną
Uliczka na której stali rozjaśniła się w pewnym miejscu, gdy wysoki billboard zalała biel i jasnoniebieski kolor. Logo służb porządkowych Szanghaju zmaterializowało się na środku, obracając dookoła własnej osi dumnie przez kilka sekund, nim nie przeleciało do rogu. Jego miejsce zajęła wizualizacja WI. Wyglądała tak samo jak gdy oglądali ją na materiale wiadomości - ubrana elegancko, azjatycka kobieta o przyjemnej twarzy i bystrym spojrzeniu. Jej uśmiech, nawet jeśli towarzyszył niemiłym informacjom, skłaniał słuchaczy do skupienia.
-
Dzisiejszy indeks przestępczości może przekroczyć poziom 6.21 po godzinie dwudziestej drugiej. Zalecamy mieszkańcom pozostanie w domach w ramach możliwości, oraz przypominamy o nowej aktualizacji systemu Bìxié, która pomoże chronić domostwa w obszarze Złotego Kręgu.
Wizualizacja zaczęła drgać gdy WI powtarzała swój komunikat, niknący w ulicznej wrzawie. Ktoś zaśmiał się głośno, pokazując billboard palcem - na ekranie wykwitały nowe zakłócenia, urywki nagrania pomieszane ze sobą, dźwięk, który nie miał nic wspólnego z tym, co miała mówić wirtualna inteligencja.
Xiezhi zafalowała po raz ostatni, zanim zniknęła, zastąpiona przez kuso ubraną blondynkę o kolorowych pasemkach. Miała azjatyckie oczy, tak jak jej poprzedniczka, ale jej skąpy uniform naśladujący wojskowy miał na ramieniu staromodną naszywkę Stanów Zjednoczonych, na modłę zachodnich stereotypów, bardziej odpowiadających filmom porno niż czemukolwiek innemu.
-
Czy ktoś z was był dziś niegrzecznym chłopcem? - spytała, przeciągając każde słowo w możliwie najbardziej, przesadnie wręcz uwodzicielski sposób. Siedzący przy stolikach baru mężczyźni zarechotali, ale nie wszyscy byli w stanie odwrócić wzrok od wizualizacji nim zniknęła gdy WI, lub jakieś zautomatyzowane systemy w billboardzie, poradziły sobie ze złośliwym oprogramowaniem.
Cokolwiek skłoniło kobietę do tak otwartego siedzenia na ulicy i wypatrywania Irene nie przeszkodziło jej od razu zareagować gdy Widmo ruszył w jej stronę, razem z Volyovą i Dubois. Przesunęła rękę ku materiale leżącym na stole - nietrudno było zauważyć, że łapie coś, co było pod nim skryte. Dostrzegli widoczną w oddali lufę wycelowanego w nich pistoletu. Kobieta pokręciła głową, dając im wyraźny znak by nie podchodzili ani kroku bliżej, ale jej groźba była dość niewinna, biorąc pod uwagę ich opancerzenie i tarcze. Chyba zdała sobie z tego sprawę, bo jej uśmiech nieco przygasł. Odłożyła szklankę z napojem, pochylając się nad blatem i opierając o niego zgiętą w łokciu rękę. Drugą obróciła broń, coraz mniej skrytą pod szalikiem, w bok - w stronę pleców siedzącej obok kobiety, śmiejącej się głośno z żartu, który musiał opowiedzieć jej towarzyszący jej mężczyzna. Upewniając się, że dostrzegli ten ruch, zielonowłosa pokręciła ponownie głową.
-
Chyba nie chce się z nami witać - mruknęła Volyova, czujnie obserwując siedzącą kilka metrów od nich kobietę. Może oceniała czy jest w stanie do niej dotrzeć zanim naciśnie na spust. Wątpliwe, by blondynka ze stolika obok, której
życie znalazło się w niebezpieczeństwie, miała ze sobą generator tarcz, biorąc pod uwagę jej niesamowicie obcisłą sukienkę. -
Nie może być tu sama. Siedzi w otwartej przestrzeni - dodała, rezygnując z pomysłu doskoczenia do zielonowłosej. Obróciła się, przyglądając drugiej stronie ulicy, przy której stał hotel kapsułowy. Heksagonalne okna ułożone były nierównomiernie, jak krzywy plaster miodu. Niektóre były przygaszone, za innymi widać było ciemne, puste pokoje, tylko w kilku dostrzegli ludzi. Nic, co mogłoby im pomóc.
Pomiędzy heksami wyświetliła się następna reklama - zdjęcie, lub fotomanipulacja kobiety, w której oczach ciężko było doszukać się człowieczeństwa. Idące od jej ciała kable niknęły w morzu gęstych, brązowych włosów spiętych z tyłu, otaczających gładką twarz, na której skóra przeplatała się z otwartymi implantami. Kadr był bliski i choć jej wzrok był przytomny, pracujące wokół niej maszyny nadawały wszystkiemu jeszcze bardziej surrealistycznego klimatu. Spoglądała na nich złocistym spojrzeniem - jeszcze jaśniejszym niż to Volyovej, sztucznym. Jeżeli istniała jakaś granica pomiędzy ciałem syntetycznym i organicznym, kobieta z wyświetlanej grafiki wydawała się ją rozmywać. Łączyć obie strony, w czymś, co było równie piękne, co nieco przerażające. Podpis na dole intrygował -
Przyszłość jest teraz. Po której jesteś stronie?, szczególnie gdy twarz zniknęła, ustępując reklamie Coca-Coli z Piezo jak gdyby nigdy nic. Żadnego loga, żadnego adresu, czegokolwiek, co podkreślałoby to, jaki wyświetlenie tego obrazu miało cel, o ile w ogóle jakiś miało.