Erich
Azjatka uśmiechnęła się do niego w sposób zupełnie szczery. Pozwoliła się objąć, kładąc na jego klatce piersiowej dłoń, gdy czekali, aż Shaw będzie mógł odejść od biurka. Para nie wzbudzała zbyt wielu podejrzeń. Ochroniarze się rozluźnili, tylko jeden im się przypatrywał gdy ID nowego było sczytywane i sprawdzane. Na szybko spreparowane, było idealną, nielegalną kopią, zawierającą wszystko, co tylko było potrzebne, by nikt nie poddał przykrywki Ericha pod wątpliwość.
-
Niewiele. Napisałam kilka stron, wreszcie, ale idzie mi ciężko. Eden Prime jest takie zamknięte - jęknęła, gdy drzwi taksówki się za nimi zamknęły. Wstukała lokalizację budynku mieszkalnego w sektorze A i prom powoli podniósł się w powietrze. -
Myślałam, że już im przeszło. Minęły dwa lata.
Wbrew temu, że nikogo z nimi nie było, kobieta nie wychodziła z roli. Rozglądała się ciekawie po mieście, które już zdążyła nieco poznać.
Constant było specyficzne. W przeciwieństwie do gęsto upakowanych miast Illium, Ziemi czy Thessii, było zbudowane luźno. Między arkologiami pozostawiona była przestrzeń. Ich pojazd poruszał się specyficznym torem, omijając zamknięte dzielnice. Nie byli w stanie dostrzec zbyt wiele, ale pomiędzy wieżami, w oddali, przez sekundę mignęły im place budowy tam, gdzie w wyniku ataków budynki zmieniły się w zgliszcza.
-
To tutaj - oznajmiła Sayuri, gdy prom się zatrzymywał u podnóża wysokiej, ciemnej wieży, nie odznaczającej się za bardzo od pozostałych, przynajmniej z zewnątrz. -
Wynajęłam nam mały apartament. Tu jest dość tanio.
Wind było kilka. Na dole, przy wejściu, obok nich stała recepcja. Bright uśmiechnęła się i pomachała siedzącej za ladą, znudzonej blondynce, która ożywiła się na sekundę, uprzejmie odpowiadając podobnym gestem.
Wreszcie zatrzymali się na piętrze czterdziestym szóstym i stanęli w małym, wąskim korytarzu. Kobieta przeszła na sam jego koniec, stając pod oknem, z którego rozpościerał się widok na park.
Drzwi za nimi się zasunęły. Kobieta zablokowała zamek i, z tym samym uśmiechem, który sekundę później zniknął, przeszła przez pokój, by zasłonić duże, rozciągające się wzdłuż salonu okno.
-
Wybacz za to nagłe wciągnięcie cię tu - mruknęła, choć ton jej głosu nie sugerował, by było jej przykro. -
Pewnie już cię wdrożyli. Ja nic o tobie nie wiem. Prześlij mi swoją tożsamość, albo opowiedz. Cokolwiek pójdzie ci szybciej.
Uniosła dłonie, by spiąć klamrą włosy w luźnego koka, po czym przeszła wgłąb pomieszczenia. Apartament był dość mały - po prawej od drzwi znajdował się aneks kuchenny, na wprost salon - w nim telewizor, stolik kawowy i kanapa. Na stoliku porozrzucane były papiery, do których kobieta dorzuciła też staromodny, papierowy notes, długopis i torbę, którą zdjęła ze swojego ramienia.
Wgłąb pomieszczenia znajdowało się przejście do małej i ciasnej sypialni, za to z dużym, dwuosobowym łóżkiem, oraz kompaktowej łazienki z prysznicem.
-
Shaw, tak? - dodała, odwracając się do niego tyłem, przechodząc przez ladę, odgradzającą aneks kuchenny od reszty salonu. Włączyła czajnik, sięgając po kubek do szafki, a z drugiej wyciągając torebkę herbaty.
Irene
Lobby, do którego Dubois trafiła, nie różniło się niczym od przeciętnego, urzędniczego biurowca i poczekalni wypełnionej różnym sortem ludzi, którzy woleli przyjść i załatwić swoje sprawy bezpośrednio, niż posługiwać się panelem w extranecie. Mężczyzna nieustannie kasłał, co zaczęło irytować wszystkich wokół, również kobietę siedzącą za ladą. Nie miała przy sobie żadnej plakietki, ale Dubois ujrzała ją zdjętą, leżącą na blacie - była holograficzna i obecnie nieaktywna.
-
Yvette Del...? - powtórzyła z wątpieniem, momentalnie tracąc zainteresowanie utrzymaniem kontaktu wzrokowego z Dubois. Zamiast tego, odpaliła jakąś listę na monitorze i bardzo powoli wpisywała imię i nazwisko podane jej przez rudowłosą. Nie operowała maszyną tak sprawnie jak blondynka w porcie, nie próbowała też udawać tak samo uprzejmej jak tamta.
-
Przykro mi, nie mam takiego nazwiska na liście dzisiejszych spotkań z panem Helsingiem - odparła, wreszcie patrząc się na Dubois, jakby na tym kończyły się jej obowiązki - sprawdzeniu obecności. -
Za pomocą kogo się pani umawiała?
Uniosła lekko brwi, przesuwając spojrzeniem po sylwetce Dubois, na tyle, na ile mogła ją zza lady dostrzec. Dopiero wtedy powróciła wzrokiem do swojej listy i znowu coś wpisała.
-
Nie widzę pani nawet na liście pracowników. Mówi pani, że została przeniesiona? - leniwie patrzyła to na kobietę, to na listę. -
Proszę odwiedzić dział kadr, piąte piętro. Do pana Danielsa. Napiszę mu, że pani przyjdzie.
Westchnęła, tworząc krotką wiadomość na swoim komputerze, by móc przesłać właściwej osobie. Po kilku sekundach, jeżeli Dubois dalej przy niej stała, spojrzała na nią ponownie. Wtedy też za rudowłosą ustawiła się jakaś asari, w kolejce do sekretarki.
-
Windą na piąte i potem w prawo.
Winda była pełna pracowników, którzy wsiadali i wysiadali na różnych piętrach, podpisanych przy holograficznym interfejsie. Wewnątrz znajdowała się mała kamera, tak jak przed wejściem do lobby, którą Dubois dostrzegła dopiero gdy odwróciła się bokiem do wejścia.
Miała nie tylko pięć, ale aż pięćdziesiąt pięter, z czego biuro obsługi i konserwacji mieściło się na trzydziestym szóstym. Zakładając, że Darron miał gabinet właśnie tam, a nie gdzieś indziej, może wyżej, prywatny.