Turianin pozwolił jej dywagować i tylko krótki, błąkający się po jego ustach uśmiech, mówił że jej słucha. Sam w końcu robił przed chwilą dokładnie to samo, próbując rozbić niewiadomy problem na składowe i ograniczyć możliwe odpowiedzi na podstawie tego co wiedział. Jego wzrok błądził po dachach budynków, po uliczkach ciągnących się lasem labiryntów poniżej, po krzykliwych reklamach i roju pojazdów przemykających w mniej lub bardziej symetrycznych formacjach po nieboskłonie. Bilboard na tle którego stali przestał pokazywać Horyzont i zamiast kolonii na ekran wpłynęła reklama jednego z kasyn; błękit nieba został zastąpiony przez czerwień neonów, złoto lampek bezgłośnie terkoczących maszyn losujących i stal kuli toczącej się po ramie ruletki.
- Nie spodziewałbym się niczego innego po szefie narkotykowego kartelu - odparł, odwracając się od widoków Nos Astry. Zmiana oświetlenia sprawiła, że jej złote tęczówki wyglądały jakby naprawdę skrywały w środku ogień, chociaż nie był w stanie powiedzieć co go zasila. - Ale nawet między nimi można trafić na różne osobowości. Viria zarządza klubem, a to czyni z niego osobę mniej lub bardziej publiczną. Ukrywa się w świetle, nie będzie bał się odrobinę zaryzykować, żeby zaspokoić własną ciekawość. Szczególnie, jeżeli prośba o audiencję będzie jawna i będzie pochodziła od kogoś na odpowiednim stanowisku - dodał, również pozwalając sobie na luźną dywagację i sparafrazowanie wcześniejszych słów kobiety.
Przekrzywił głowę, gdy przełamała chociaż część swoich wątpliwości, proponując mu wymianę. Uśmiechnął się pod nosem, przyglądając się jej w ciszy. Czy to ciekawość wzięła górę, że postanowiła zaryzykować własną prywatność? Jej propozycja była uczciwa, chociaż on na dobrą sprawę nie ukrywał niczego specjalnie. Ona być może miała swoje powody.
Pytanie za pytanie, odpowiedź za odpowiedź.
Błądził spojrzeniem po jej twarzy i po bliznach zdobiących jej policzek. Ogniste kolory nowej reklamy rzucały długie cienie również na jego własną twarz i własny, doświadczony życiem pancerz. Miał więcej niż jedno pytanie, zarówno takie natury związanej z jego sprawą, jak i takie, które mogły być osobiste. Kim była? Jakie miała powiązania z Nazirem, czy była jego przyjacielem, wrogiem czy czymś pomiędzy? Czego chciała od Bryanta? Czy również służyła w tajnych oddziałach Przymierza? Czy również upozorowała własną śmierć, żeby odciąć sznurki sterujące jej życiem? Co łączyło ją z Vigilem? Jakie zwierze pozostawiło ślady na jej twarzy?
Czy mógł jej ufać?
Bez słowa uniósł rękę, rozpalając na kilka sekund omni-klucz. Na grafitowym ekranie pojawił się emblemat oddziału Wywiadu i Działań Militarno-Obronnych Cytadeli, obracając się pod postacią hologramu tuż nad jego dłonią. Viyo podniósł wzrok na swoją towarzyszkę, przyglądając się jej w milczeniu przez parę uderzeń serca po czym zaciskając palce w pięść; hologram rozwiał się w nicość, a omni urządzenie zgasło.
- Myślisz, że to wystarczający powód, żeby chciał się ze mną spotkać? - rzucił, uśmiechając się oszczędnie. Wyłożył swoje karty, doskonale wiedząc, że dziewczyna nie musi teraz wykładać swoich, ale jej propozycja uświadomiła mu więcej niż jedną rzecz. Oboje traktowali się nieufnie, bo oboje mieli ku temu powody. Z tym, że nie musiało tak być.
- Ktoś gra w bardzo niebezpieczną grę, oplatając pajęczynę dookoła Przymierza, Hierarchii i Rady. Vigil - lub twój Bryant - może mieć dla mnie odpowiedzi jak daleko to sięga - powiedział, śledząc spojrzeniem jej twarz. Po chwili na jego usta ponownie wrócił cień uśmiechu, gdy w końcu nawiązał do jej własnego pytania.
- Co chcę wiedzieć najbardziej? - powtórzył za nią, odwzajemniając jej wzrok. - Jak masz na imię, Niebieska?