Prom sunął gładko przez korytarz powietrzny, co jakiś czas wymijany przez pojazdy, którym nadano większy priorytet niż taksówce. Skycar podał im czas dojazdu - potrzebowali dwudziestu minut by dotrzeć do adresu wskazanego przez Mullera. Więcej, jeśli Irene wprowadziła dodatkowe destynacje by zmylić możliwy pościg. W tylnej kamerze nie widziała niczego, co zwracałoby jej uwagę, także po ostrym manewrze. Szyby ich, i innych promów były przyciemniane. Z ich perspektywy były tylko pustymi pojazdami, sterowanymi przez elektroniczne systemy wgrane do ich wnętrz.
Maya uniosła brwi, słysząc pytania ze strony Dubois. Otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale nie zdążyła. Dostrzegła ruch dłoni Widma i westchnęła, odwracając wzrok, przenosząc swoje obserwacje na widoczne przez okna miasto. W jej spojrzeniu widać było lekką irytację wywołaną rozmowa o niej, do której sama nie mogła nic wtrącić, a przynajmniej uznała, że nie powinna. Z jej perspektywy to do Widma zadzwoniła Irene, prosząc go o pomoc. Pomoc, której udzielił jej na z pewnością ustalonych przez siebie warunkach. Tym samym kontrolę wymienianych informacji pozostawiła jemu, nawet jeśli wyglądała, jakby bardzo chętnie dodała do niej swoje trzy grosze. Zamiast tego przyglądała się wysokiemu miastu Szanghaju, gdy oni byli zbyt zajęci by w pełni móc je podziwiać. Metropolia wydawała się podzielona, z ulicami na górnych i dolnych poziomach, dzielących miasto na dwie części. Zewsząd bombardowały ich reklamy, strzeliste budowle, zakończone iglicami lub kopułami. W dole widzieli wąskie pasmo rzeki, która w oddali powiększała się w wielki zbiornik wodny, znikający za smogiem. Gdy wznieśli się zbyt wysoko, efektowne widoki się skończyły, a niebieskowłosa odwróciła głowę, napotykając spojrzenie turianina.
-
Ty poprosiłaś o pomoc Vexa, nie na odwrót. Niestety samopoczucie twojego kapitana obchodzi mnie tyle, co smog przez który lecimy. Mamy swoje powody, dla których chcemy go znaleźć. Możliwe informacje, jak mówiłaś - zaczęła ostro, poświęcając na odczuwaną przez siebie frustrację te kilka zdań. Po nich jej głos wrócił do swojej normalnej barwy. Gładki, przyjemny dla ucha. Wrócił wraz z pozorną obojętnością widoczną w bursztynowych oczach. -
Służyłam w B. Odbyliśmy kilka misji razem, a raczej byłam w zespołach, którymi dowodził, stąd możesz znaleźć mnie w jego raportach. Nic poza tym. Odeszłam jakiś czas temu, jeszcze wtedy w nich był.
Vertigo podpowiadało Irene, że za czujnym spojrzeniem kryła się prawda - albo kobieta była świetnym kłamcą. Nawet jeśli, Widmo nie wydawał się zaskoczony jej wersją wydarzeń, więc musiał o tym wiedzieć wcześniej.
-
Więc tak, znam Khouriego, poniekąd. Ale moja przeszłość w oddziałach nie ma wiele wspólnego z tym, dlaczego jestem tutaj teraz. Lepszy będzie dla nas żywy niż martwy, to nas łączy i o to nie musisz się martwić.
Nie mówiła nic więcej, pozwalając Vexowi przejąć historię jeśli chciał wyjawić cokolwiek z małej ilości rzeczy, które motywowały ich do przylotu do Szanghaju. Ich pobudki nie były w pełni altruistyczne - chęć pomocy obcej kobiecie może, z odpowiednimi granicami, wpisałaby się w empatyczny profil Viyo, ale towarzysząca mu kobieta wydawała się mniej zainteresowana ich obecną kooperacją i Irene samą w sobie, a bardziej tym, co mogło wyniknąć z odnalezienia Nazira. Odpowiedziami, które mógł dla niej mieć, lub do których mógł prowadzić.
-
W B może nie ma wielu... zasad, ale sporządzanie i przechowywanie kopii raportów jest na pewno pierwszą, której złamanie jest potencjalną zdradą stanu - dodała po krótkiej chwili, unosząc dłoń by odgarnąć opadające na jej policzek włosy. -
Dziwię się, że w ogóle je miał i masz do nich częściowy dostęp. Ale służyłam w linii krótko, w porównaniu do niego. Może z czasem doszedł do wniosku, że zapisywanie ich jest warte ryzyka.
Wzruszyła obojętnie ramionami, dystansując się od tego podejścia. Wątpliwe, by ona takie raporty miała, z operacji które wykonali wspólnie, tylko z jej perspektywy.
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk