Odpowiedź turianina, której wysłuchała przyglądając mu się uważnie, wystarczyła jej. Skinęła oszczędnie głową, przenosząc spojrzenie z Widma z powrotem na swój kubek. Skoro twierdził, że będzie w stanie obiektywnie ocenić jakie skutki może przynieść pozostawienie Jeffersona przy życiu, Francuzka nie miała do wyboru nic, jak mu zaufać. Zwłaszcza, że z tego co mówił Nazir, wynikało, iż oni na Noverię nie lecą. A szkoda. Tam też nigdy nie była.
Wyglądało jednak na to, że zamiast odwiedzać nową planetę, przyjdzie im polować na transport gdzieś w przestrzeni. Poprzednia kradzież poszła im wyjątkowo dobrze, ta jednak nie miała mieć tak beztroskiej otoczki, jak luksusowe targi w Lirii. Mimo to jednak wspomnienie wywołało na jej twarzy uśmiech, który częściowo ukryła za zasłoną włosów - zupełnie inny, niż ten nieprzyjemny, w którym rozciągnęły się usta Nazira. Może jednak ten cały burdel, w którym tkwili, miał mieć jakieś miłe momenty. Nie unosząc głowy uruchomiła omni-klucz i z ciekawości sprawdziła jak daleko od wspomnianego miejsca się znajdują, bo mimo swoich niekończących się podróży, bardziej szczegółowej mapy galaktyki nigdy nie nauczyła się na pamięć. Znajdowali się tuż obok. To była dobra wiadomość.
Uniosła zdziwiony wzrok na Viyo w momencie, gdy usłyszała słowa na temat wirusa. O tym nie mówili przedtem. Mówili o torturach, o martwych turianach, nie wspominali o broni biologicznej wycelowanej w jedną rasę. Khouri pewnie to wszystko już wiedział, Volyova tak samo. Tylko ona jedna znów była zaskakiwana nowymi informacjami. Dochodziła do wniosku, że bycie zaskoczoną powinno przestać już ją zaskakiwać.
- Wytworzyli ją? - spytała cicho, bo słowa Vexariusa odpowiedzi na to pytanie nie zawierały. Jeśli im się to udało, czy na AZ-99, czy w którejkolwiek innej z placówek, to studnia bez dna stawała się czarną dziurą. Rozwiązania takiej sytuacji Irene chyba w ogóle nie potrafiła sobie wyobrazić.
Nie miała więcej pytań. Nie chciała też wtrącać się w rozmowy osób w to bardziej zaangażowanych. Ale wraz z tematami poruszanymi przez Widmo, do niej zaczynały wracać myśli, które kołatały się w jej głowie zanim udało im się znaleźć Khouriego. Zanim przestała funkcjonować w ciągłym strachu, niepewności i pośpiechu - ta frustrująca niewiedza, z którą nie mogła zrobić nic. To w pewnym momencie minęło, zastąpione zgoła innymi emocjami, których tak łatwo nie dało się zepchnąć na dno umysłu, nawet po kilku godzinach spokojnego snu. Teraz jednak nie znajdowali się we dwoje w zamkniętej kajucie, a w czwórkę w poobijanej mesie, rozmawiając o rzeczach, które zmuszały do innego nastawienia. Do powrotu do tego wszystkiego, co zostawili poza pokładem Crescenta.
A stopniowo pewnie również do tej złości, którą groziła Nazirowi dnia poprzedniego i która stopniowo wdrapywała się z powrotem do jej głowy, wygrzebując sobie wygodne gniazdko wśród innych myśli.