Isaac uniósł głowę najpierw ku turianinowi, później ku Francuzce, niepewny tego czy sobie z niego nie żartują gdy wspomnieli o piłce. Pokręcił głową ze zniecierpliwieniem, zdenerwowany tym, że przywiązują wagę do czegoś tak nieistotnego.
- Tak się mówi, nieważne - odpowiedział, machając ręką.
- Nikt tak nie mówi - odparł kroganin, zupełnie poważnie, a chłopak zmierzył go pełnym wściekłości spojrzeniem, które nieco złagodniało gdy obrócił się przodem do Vexa, słuchając jego pytań. Nadal był zdenerwowany sytuacją, teraz nie przez strach i stres, a wściekłość wywołaną kradzieżą.
- Powiedziałem, że był walnięty - poprawił go oschle, stukając palcami o ramię fotela. - Stwierdził, że przejdzie po Ugarrze, zamiast najpierw grzecznie spytać. Wyszedłem na zewnątrz gdy usłyszałem jakieś eksplozje.
- I po cholerę? Gdybyś nie wylazł, nie dostałby się do środka - warknął kroganin z urazą, prostując i zginając opancerzone palce, w których trzaskały stawy. - To wszystko twoja wina.
- Moja? Pozwoliłeś mu mnie złapać! - oburzył się Skinner, gotów rozpocząć wojenkę słowną z Raikiem - i to by zrobił, gdyby nie podeszła do niego Irene. Wzdrygnął się, patrząc w górę, wprost w zielone tęczówki, skrzywiony.
IZacisnął dłonie w pięści, a rudowłosa mogłaby przysiąc, że były mokre od potu. Jakakolwiek walka wewnętrzna odbywała się w jego głowie, pokazywał to po sobie dość subtelnie. Łatwo było przypiąć temu łatkę bycia złym na wszystko w tej chwili, ale jej usilna prośba, połączona z pytaniami turianina, wytworzyła w nim dylemat, który powinien rozwikłać.
- Nie wiem gdzie jest. Podałem mu położenie złodzieja - rzucił zdawkowo. Wraz z nastepnym wypuszczeniem z ust powietrza, uszło z niego nagromadzone napięcie. Zaklął pod nosem, chowając twarz w dłoniach na chwilę, po czym odwrócił się przodem do ekranów, wraz z fotelem i oparciem, przy którym stała rudowłosa.
- Pieprzone wojsko. Tyle z wami problemów - mruknął pod nosem, by poczuć się lepiej wyładowując choćby odrobinę, po czym podniósł głos do normalnego tonu. - Nie wiem gdzie jest, ale pewnie mogę go znaleźć. Nie unikał za bardzo kamer, jak sami wiecie. Przynajmniej nie wtedy.
IKilka ekranów na monitorze zgasło, a uruchomiły się nowe pod wpływem ruchu jego palców. W jednym z nich dostrzegli znany symbol, widoczny przez nich wcześniej, namalowany na jednej ścianie z podpisem Oko widzi wszystko. Skinner to zignorował, zasłaniając okienko jakimś programem, przez który łączył się z extranetem nie pozostawiając po sobie śladu. Obsługiwał komputer szybko, instynktownie. W tym bardziej przypominał pracę Etsy lub Isis, choć wciąż w ludzkich granicach.
- Zacznijmy od złodzieja - westchnął, uruchamiając jakąś kartę. - Znacie Bìxié? Kochany system naszego rządu. Bezpieczeństwo gwarantowane. Stały monitoring policji w zestawie, tylko tego na ulotkach nikt nie umieszcza - uśmiechnął się pod nosem, wstukując do komputera kolejne dane. - Gość, któremu sprzedałem ten program, wynajął mieszkanie w hotelu, w którym operuje Bixie. Mam adres. Wyciągnę nagrania.