Krwawa Mary
MG: Irene
Gracze: Hawk, Vex
Better luck next time.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Dudniąca muzyka klubu zagłuszała prawie wszystko, choć jasne dźwięki szkła przestawianego przez barmana przebijały się przez hałas. W pubie nie było zbyt wielu osób - może to była kwestia stosunkowo wczesnej godziny, a może zwyczajnie to było zbyt obskurne miejsce żeby porządni obywatele Omegi mieli ochotę je odwiedzać w większych grupach. Przy jednym ze stolików siedziała para, człowiek w roboczym kombinezonie i asari, ubrana bardziej niż wyzywająco. Wyglądała, jakby za karmienie go orzeszkami i prowokacyjne wypinanie się w jego stronę dostała względnie pokaźną sumę kredytów - względnie, bo na jej twarzy nie było widać zaangażowania, ale dla mężczyzny nie stanowiło to problemu, jako że intensywnie wpatrywał się jakieś trzydzieści centymetrów niżej. Dwóch salarian i turianin przy stole nieopodal tego, który zajęła Hawk, pogrążeni byli w jakiejś rozgrywce, co do której zasad nie byli do końca zgodni, więc przekrzykiwali się nawzajem, ze wściekłością odmalowaną na twarzy. Pewnie nie potrwa długo, zanim krzyki przerodzą się w bardziej przekonujące argumenty w postaci pięści albo łokcia w oku. Turiański barman za kontuarem podał zamówione drinki i zajął się wycieraniem umytych szklanek, przesuwając obojętnym spojrzeniem po obecnych. Na dłużej zatrzymał je tylko na wciśniętej w kąt czerwonowłosej, z sobie tylko znanego powodu. Gdyby Vex podążył wzrokiem za jego spojrzeniem, mógłby dojść do wniosku, że oszczędne tatuaże na twarzy barmana pasowałyby kolorem do fryzury kobiety. Może tamten właśnie o tym myślał, odstawiając kolejną czystą szklankę obok poprzednich.
Młody chłopak, który wpadł do Out Pubu jakieś piętnaście minut później, od razu zajął miejsce przy barze i oparł się o blat, przecierając dłonią zmęczoną twarz. Nic nie zamówił, ale barman też go zignorował. Pewnie bywał tu częstym gościem. Poprawił czapkę opadającą mu na oczy i rozpiął za dużą, brudną kurtkę, przenosząc wzrok na Vexa. Zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał i w końcu przesunął się o jeden stołek w jego stronę.
-
Hejka - zachrypnięty, ale wysoki głos z całą pewnością nie był męski. Dopiero przy dokładniejszej inspekcji Viyo zorientował się, że siedzi obok niego kobieta, choć mocno zaniedbana i ubrana w definitywnie męskie ciuchy. Zdjęła czapkę, uwalniając spod niej krótkie blond włosy i uśmiechnęła się, wyciągając z wewnętrznej kieszeni kurtki coś, co przypominało jeden z ziemskich kwiatów, ale wykonany z giętej blachy. -
Czekasz na kogoś? Może mały prezent na przywitanie? Kobiety lubią kwiaty, a ten nigdy nie zwiędnie. Ręczna robota, trzydzieści kredytów - uśmiechnęła się szeroko, nadzwyczaj przekonująco.
Zanim zdążył zdecydować się na zakup tak pięknej pamiątki, drzwi pubu ponownie rozsunęły się, wpuszczając kolejne cztery, chyba mocno wkurwione, osoby. Trzech krogan i vorcha w czerwonych pancerzach od razu przyciągnęli uwagę wszystkich obecnych - w przeciwieństwie do blondynki, która pojawiła się tu właściwie niezauważenie. Chyba jedynie barman, Vex i siedząca samotnie w kącie Hawk zdawali sobie sprawę w jej obecności. Kobieta natychmiast poderwała się i przeskoczyła bar, kuląc się za nim. Turianin, wycierając kolejną szklankę, tylko westchnął.
-
Gdzie ona do kurwy jest - warknął jeden z krogan, kilkoma szybkimi krokami dopadając do pierwszego stolika, tej z zajętą sobą dwójką. Człowiek zamrugał niepewnie i rozejrzał się, nie mając absolutnie żadnego pojęcia o co może chodzić. -
Gdzie jest ta brudna dziwka, gadaj albo odstrzelę ci łapy.
Mężczyzna oderwał dłonie od talii asari i schował je za plecami.
-
K-kto? Dziwka? - zerknął na swoją towarzyszkę, równie zdziwioną, co on sam.
-
Ja pierdolę, jebani ludzie - trzasnął pięścią w stół, przewracając przy okazji miskę z orzeszkami i ruszył w stronę swojego następnego celu, którym wyraźnie była Hawk. Towarzyszący mu vorcha przechodząc za nim pochylił się i syknął przeciągle, nienawistnie. Asari przeszedł aż nazbyt widoczny dreszcz obrzydzenia.
-
Ty, kurwa - z daleka skinął głową do czerwonowłosej, powoli zbliżając się w jej stronę.
Kątem oka zauważyła blondynkę, wychylającą się zza baru, tylko na tyle, by błagalnie pokręcić głową. Żaden z czterech przybyszy nie patrzył akurat w jej stronę, więc mogła w ten ułamek sekundy rzucić piratce rozpaczliwe spojrzenie, które potem przeniosła na Vexa i schowała się z powrotem. Turianin odstawił szklankę i przesunął się o pół metra w lewo, wciskając skuloną kobietę pod kontuar. Jego twarz nawet nie drgnęła. Dosłownie trzy sekundy później Viyo najpierw poczuł zapach, który był połączeniem gnijącego mięsa i wyziewu z paszczy varrena, a potem usłyszał obok siebie wściekły syk. Vorcha zwrócił rozwarty pysk w jego stronę, zadając nieme pytanie.
-
Wydupiaj, Lurch - odezwał się barman obojętnie i sięgnął po kolejną szklankę.
Przeskakując za bar, kobieta zabrała swoją czapkę, ale na blacie wciąż leżał metalowy kwiat.