Illium było inne, niż sobie wyobrażała. "Planeta-ogród", jak to ujął Roy, jak na ogród była dość mocno zabudowana, a ilość statków handlowych które zdążyła zauważyć w dokach przekraczała jej najśmielsze oczekiwania. Do tego port był śliczny. Tak cholernie śliczny, że Lex czuła się, jakby zaraz wokół jej stóp miały rozkwitnąć kwiaty. Estetyka asari, obła i mdła jak budyń waniliowy. Oczywiście, wszystko utrzymane w ogólnogalaktycznych standardach. Warknęła i zarzuciła sobie torbę na ramię, przyspieszając kroku.
- Mam nadzieję, że cel tej podróży będzie wart cierpienia - rzuciła, uśmiechając się do brata złośliwie. - Nie zabrałbyś mnie tu tylko po to, żebym mogła się ubrać w sukienkę i spacerować między drzewami, hm?
- Jak to nie? - Roy zdziwił się przesadnie. - Już kupiłem ci jedną. Błękitną.
- Uch, zamknij się - odparła automatycznie, po chwili jednak parsknęła cicho śmiechem, widząc oczami wyobraźni siebie, usiłującą dostosować długość kroku do ciasnego kroju sukienek asari. - Po moim trupie.
Bezpośrednio po wyjściu z portu zapaliła papierosa i zaciągnęła się głęboko, rozglądając się. Widok był niczego sobie, to musiała przyznać. Oparła się o barierkę i strzepnęła popiół, który od razu uniósł się z wiatrem i zniknął za rogiem. Pomijając fakt, że wszystko było smukłe, strzeliste i błyszczące, to dało się to przeżyć, dobrze było czasem oderwać się od pracy... i od domu... i od przeszłości. Skrzywiła się, dopaliła papierosa i odwróciła się. Roy rozmawiał z kimś, więc podeszła do niego.
- Dziękuję - powiedział z uśmiechem, a jego rozmówczyni, asari, poszła w swoją drogę. - Lex? Dobra, teraz tak: do taksówek, a potem...
- Co potem?
- Potem... zobaczysz, bo jak ci teraz powiem, to jak zwykle wszystko spieprzysz.
- Jak chcesz - Lex ruszyła u jego boku. - Może znajdziemy ci taką jedną?
- Co jedną?
- Taką niebieską. Będziesz mógł ją ubrać w tę błękitną sukienkę. Wszystko pod kolor.
Roy roześmiał się szczerze, ale nie odpowiedział.
Kiedy wsiadali do taksówki, omni-klucz Lex wydał ciche piknięcie i zamigotał. Usiadła wygodnie na jednym z tylnych siedzeń i odebrała wiadomość.
- Agentko Crimson, jesteś mi potrzebna. Wężowy Miazmat, skrzyżowanie Bulwaru Athame i 43. przecznicy. Sprawa jest niecierpiąca zwłoki. Napisz, gdy będziesz w pobliżu - wolałabym nie brać cię za gościa.
- Co do jasnej... - brat usiadł obok i drzwi taksówki zamknęły się. - Poczekaj, Roy.
Dobrze, że się przedstawiłaś, burknęła w myślach i sprawdziła nadawcę wiadomości. Carmen Ortega. A czego ta może od niej chcieć? No nic...
- Nie mogę z tobą lecieć - westchnęła i wyłączyła omni-klucz. - Przepraszam, praca. Miałam mieć urlop, cóż... Ale to chyba coś nagłego, więc nie mogę odmówić. To nie powinno potrwać długo, prześlij mi adres i będę nie później, niż za kilka godzin - wyskoczyła z taksówki, celem wzięcia drugiej.
- Lex...
- Prześlij mi adres! - powtórzyła i machnęła ręką, by już dał jej spokój.
Wężowy Miazmat. Klub nocny.
- Serio? - uniosła brwi, wpatrując się w neon. Pokręciła głową, nie chcąc nawet zastanawiać się, co może być powodem tej wiadomości. Ortega nigdy wcześniej nie zlecała jej niczego bezpośrednio. Lex włączyła omni-klucz i wysłała do niej krótką wiadomość, tak, jak prosiła.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
W tym czasie spaliła szybko jednego papierosa, nawet go nie dokańczając i weszła do klubu.
Widok prawie zmiótł ją z nóg. Omiotła wzrokiem wszystkie trupy, aż w końcu zauważyła Carmen. Podeszła do niej, by podać jej dłoń na przywitanie.
- Nieźle - rzuciła. - Sześć... siedem? A ten - obróciła głowę w stronę leżącego krzyżem - to był wystrojem wnętrza, czy jak? - odchrząknęła i po raz kolejny rozejrzała się po sali. Wzór wokół tego jednego trupa jednak najbardziej przyciągał jej wzrok i w końcu skupiła się na studiowaniu go. Nawet nie próbowała zgadywać, o co chodzi. - Dobrze, to... jestem. W czym mogę pomóc?