Wyświetl wiadomość pozafabularnąPrzepraszam, że psuję Wam zabawę, ale skończyłem Wiedźmina i możemy wracać do fabuły ^^
Atmosfera wśród ludzi, których wybrała Talia do swojej tajemniczej misji odnalezienia arcyważnej dla ludzkości broni była wręcz sielankowa. Bo czy ktokolwiek z nich przypuszczał, że dane im będzie spędzić jakikolwiek z tych dni w ten sposób? Raczej nikt nie spodziewał się najzwyklejszych w świecie wakacji i tylko można było się domyślać, że jutro będzie już ich czekać ciężka praca. Ognisko było czymś, czego zapewne większość z nich nie miała okazji ostatnimi czasy przeżyć. Nic więc dziwnego, że całość wypadła całkiem przyzwoicie, prowiant, alkohol i zacieśnianie więzi między sobą. Timmy trzymał się raczej tylko z Jaaną, chociaż przecież był już na tyle dorosły by móc pić alkohol, ale jakoś wolał towarzyszyć Ritavuori. Diana wciąż niechętna do dzieci, starała się nie rzucać docinkami, ale czas spędzała raczej w towarzystwie Lex i Daniela, który z kolei pił owszem, ale zdecydowanie mniej i ze zdecydowanie mniej ochoczo niż wczoraj. I tylko Losnedahl została u siebie w pokoju, zapewne w celach, o które podejrzewała ją Jaana. A pani doktor L’Roli nie było wcale, nawet na horyzoncie.
Poranek był może nieco bardziej leniwy niż zwykle, część z nich została do rana na plaży części udało się jakimś cudem dotrzeć do domków. Oczywiście do tych, którzy w stanie wskazującym na mocne zmęczenie zostali na plaży zaliczyć można było Bożenkę, Alexis i biednego Daniela, który pewnie nigdy w podobnej sytuacji się nie znalazł. Reszta, całkiem udanie spędziła noc we własnych łóżkach, trochę może zmęczona emocjami niż czymkolwiek innym. Słońce i chyba przede wszystkim temperatura obudziła najpierw tych, co znajdowali się na zewnątrz.
-
Ja pierdolę – Assanowicz podniosła się wytrzepując piasek z włosów i rozejrzała się dookoła. Aż dziw, że nikt z ochrony wybrzeża nie zwrócił im uwagi już nawet nie mówiąc o próbie aresztowania czy czymś w tym stylu. Widocznie kapitan Bleys faktycznie miał niezłe chody i dojścia. –
Ja pierdolę – powtórzyła przecierając dłonią twarz. –
Te lowelas, budź się. Crimson wstawaj – mruknęła telepiąc oboje intensywnie. Daniel otworzył oczy i z przerażeniem stwierdził, że jego ręka jakimś dziwnym sposobem znalazła się w bardzo nieprzyzwoitym miejscu na ciele Lex. Odskoczył jak przerażony momentalnie pozbywając się zaspania.
-
Ja ten… ja nic. Ja… - otrzepał się z piasku i stanął na baczność. Diana roześmiała się i stanęła obok niego czekając aż Alexis podniesie się z ziemi.
-
Chodźcie, trzeba wrócić do reszty, chyba nieźle zabalowaliśmy wczoraj – mruknęła jeszcze Assanowicz i przeciągnęła się patrząc na domki, w których znajdowała się reszta.
Kapitan Belford mógł spędzić spokojnie w tym samym miejscu, co pozostali, więc przypadł mu ten sam domek, co jego podwładnemu Erichowi. Obaj należeli do tych bardziej, nazwijmy to, odpowiedzialnych tym samym dla nich poranek był po prostu wakacyjny. Nikt nie ściągał ich z łóżka skoro świt i nikt też nie wymagał stawienia się o konkretnej godzinie przed miejscem zakwaterowania z rozkazem wymarszu. Nikt. Talia zawała się być w tej kwestii bardzo tolerancyjna, co poniekąd mogło dziwić. Biorąc pod uwagę fakt, że reszta z ich towarzyszy została na plaży mieli cały domek dla siebie i mogli spokojnie z niego korzystać do woli.
Młodzież nie miała problemu natomiast z obudzeniem się o w miarę ludzkiej porze, po części również ze względu na fakt, że nikt ich nie gonił z łóżek. Tylko krzątająca się w okolicach kuchni Annika mogła przeszkadzać w próbie poleżenia w łóżkach jeszcze chwilę. Gdy Jaana otworzyła oczy na łóżku obok niej siedział Timmy i uśmiechał się do niej szeroko. Postawa chłopaka diametralnie się zmieniła od tego, co prezentował jeszcze niedawno w doku i potem już podczas samej podróży na Samos.
-
Dziękuję – rzucił tylko w kierunku Ritavouri i wstał powoli kierując swoje kroki do łazienki. Po drodze jeszcze zabrał część swoich rzeczy wraz z ręcznikiem zapewne z zamiarem wzięcia krótkiego, porannego prysznica.
-
Widzę, że przypadliście sobie do gustu – w głosie Anniki dało się usłyszeć lekkie rozbawienie i może nawet odrobinę podtekstu. –
Słusznie, przyda ci się trochę takiej rozrywki.
Podane przez Loshedahl śniadanie obejmowało dokładnie trzy obecne w domku osoby, a jajecznica naprawdę pachniała wybornie. Jak widać doktor L’Roli zadbała także i o takie szczegóły jak napełniona lodówka. Tylko, że tej wyżej wymienionej nigdzie nie było. Nikt z całej ósemki nie widział jej od wczoraj. Od czasu, kiedy pozwoliła im na odrobinę relaksu. Jeśli ktokolwiek zdecydowałby się na poszukiwania asari na nic by się one nie zdały, po pani doktor ślad zaginął i to być może był jakiś powód do niepokoju. Około godziny dziesiątej na ich omni-klucze przyszła krótka wiadomość:
Zwykły człowiek ma go co dzień, król rzadko kiedy, a Bóg w ogóle.
Szukajcie rozwiązania