Być może uda im się wejść dokładnie w miejscu, w którym znajdują się serwery - a może przedrą się przez osłony bazy po to, by wyjść na drugim jej końcu, bez szans na dotarcie do odpowiedniego pokoju i przedarcie przez dziesiątki żołnierzy wysłanych w ich kierunku. Jedyne co robili w tej chwili to szachowali ryzykiem, wybierając, w których elementach ich planu mogli sobie na jego większą ilość pozwolić, a w których musieli grać bezpiecznie. Żadne z nich nie miało pewności jaki będzie tego efekt końcowy.
- Nie wydaje mi się - skomentował słowa Widma po krótkiej chwili Nazir, odpalając trzeciego już papierosa. Poprzednimi dwoma oszczędnie wypełniał ostatnie czterdzieści minut oczekiwania. - Gdyby Steigera nie bolało usunięcie tych danych, wywaliłby je na wszelki wypadek. Ale na pewno musi go to coś kosztować, szczególnie jeśli nie ma innych kopii.
- Może i ma, ale nie znamy innych placówek - westchnęła Maya. - Jefferson mówił, że Chasca jest sercem naukowym Castora.
- Nie zacznie usuwać wszystkich swoich danych póki nie uzna, że to konieczne. Jak wejdziemy do środka, zobaczy, że jest nas tylko dwójka - przeniósł wzrok na Irene. - A ich ma tam być od cholery.
Niebieskowłosa kiwnęła lekko głową, ale z opóźnieniem, nie chcąc do końca się z nim zgadzać jakby bała się, że dawało im to niepotrzebną nadzieję. Steiger mógł nie doceniać ich zagrożenia tak, jak nie docenił go wcześniej. Według Khouriego, samo wdarcie się do bazy nie sądziło o niczym i póki nie zbliżą się do danych, te pozostaną bezpieczne.
- Nie wiem w jakim wy świecie żyjecie, ale no... to nie tak, że ktoś kliknie w panelu czerwony przycisk "USUŃ" - skomentował Skinner, wcinając się do rozmowy, może przez delikatnie opóźnienie w ich rozmowie, a może nie zwracając uwagi na to, że Maya otworzyła usta i zaczęła coś odpowiadać. - Zresztą, zanim ogarną, że nie mogą tego usuwać, też trochę potrwa. Jeśli nie wykryją wirusa wcześniej, znaczy. No ale nie powinni. I tak, czytałem te wasze propozycje.
Fuknął pod nosem coś z niezadowoleniem, unosząc rękę do głowy by przeczesać zmierzwione włosy i wziąć głęboki wdech. W myślach pewnie liczył do dziesięciu, bo odezwanie się z powrotem trochę zajęło mu czasu.
- Więc no. W tym wariancie wirus blokuje tylko serwerownię. Nie robi niczego innego, ale jeśli nie tkną serwerowni, pewnie go nie wykryją. No, chyba, że wykryją go już w omni-kluczu, którego wnosicie, ale w obu wersjach to jest słaby punkt. W drugim... Mam się w ogóle rozwodzić, czy żadne z was tego nie ogarnia? - machnął ręką, przesuwając jakieś dane na swoim komputerze, których żadne z nich nie mogło zobaczyć.
- Efekt końcowy najpierw, techniczne ciekawostki później.
- Mogę wpuścić go do sieci. Namiesza im w systemach, spowolni łącze. Nie da wam kontroli nad stacją, ale sprawi, że oni też będą ślepi, póki nie przywrócą wszystkiego do działania - uniósł ręce w obronnym geście. - Ale jeśli wpuszczę go do obiegu, gdy się zorientują i zaczną go wywalać z systemów, wywalą go też z serwerowni.
- Ile zajmie im przywrócenie wszystkiego do normy?
Wzruszył lekko ramionami, odchylając się w krześle z dłońmi założonymi za głową. Milczał przez chwilę, zbierając myśli.
- W najgorszym wypadku pół godziny, w najlepszym pół dnia. Nie wiem jak dobrych mają ludzi.