Wzruszyła ramionami i wyłączyła omni-klucz, widząc, że jednak nie robi to na mężczyźnie wrażenia. Zamiast tego ruszyła powoli z powrotem w jego stronę, ważąc jego słowa w głowie i szukając w nich kolejnych niezbyt starannie ukrytych kłamstw. Potrząsnęła głową, gdy zobaczyła jak turianin rezygnuje z próby podłączenia się do omni-klucza Dewitta. Nie wiedziała, czy nie potrafi, czy po prostu nie chce tego robić tutaj.
- Mogę się tym zająć - zaproponowała, podchodząc bliżej. - Teraz, albo później.
Nadal nie chciała wtrącać się w przesłuchanie, poza pojedynczymi komentarzami i próbami przekonania mężczyzny do odpowiedzi na ich pytania. Widmo i jego towarzyszka zadawali te dużo ważniejsze, niż mogła zadać ona. Dotyczące większej całości. Parsknęła śmiechem, gdy po raz kolejny usłyszała informację, że nie ujdzie im to na sucho. Gdyby tylko mężczyzna wiedział ile rzeczy już uszło. Irene była tego najlepszym przykładem. Skinęła głową, potwierdzając słowa turianina, gdy powiedział praktycznie to samo, o czym ona myślała. Listy gończe też nie były dla niej niczym nowym. I tak, jeśli znajdzie Nazira i ściągnie go z powrotem na Crescenta, będą musieli uciekać. Co za różnica, czy będą poszukiwani oboje, czy tylko on?
- Nie tylko o to chodzi - powiedziała. - Słuchaj, co się do ciebie mówi. Na swoim stanowisku powinieneś szczycić się większą inteligencją i rozumieć podstawowe pytania.
Odezwała się ostrzej, niż do tej pory. Dewitt nie musiał tego wiedzieć, ale trafił w wyjątkowo czuły punkt. Irene nie miała pojęcia co się działo z Khourim, ale w tych słowach nie wyłapała kłamstwa. Gdyby to była nieprawda, implant by ją ostrzegł, prawda? Zauważyłaby to drgnięcie powieki, dolnej wargi, które rzuciły się jej w oczy wcześniej. Nie zamierzała psuć przesłuchania Widma, mimo to jednak bardzo nie podobało się jej to, co mówiła ich niedoszła ofiara. Gdy Viyo podniósł broń w ramach swojej groźby, rudowłosa pozwoliła sobie na znacznie więcej. Nikt jej nie powstrzymał wcześniej i nikt nie wyglądał, jakby zamierzał powstrzymać ją teraz.
Jej ostrze z charakterystycznym syknięciem aktywowało się po raz kolejny, a ona, nie odrywając wzroku od irytującej twarzy mężczyzny, przeszła za jego plecy. Trzymany przez Volyovą nie miał zbyt wiele możliwości ruchu. Irene uniosła broń i wbiła ją czubkiem w plecy mężczyzny - tak, jak planowała w skycara, tylko tym razem w wierzchnią warstwę jego skóry, na wysokości serca.
- Rozwiń - wysyczała, powtarzając po Widmie, patrząc, jak elegancki garnitur powoli zaczyna nasiąkać krwią. Lekko obróciła ostrze, dosłownie o kilka stopni, wystarczająco, by sprawić ból. - Im bardziej będziesz się szarpał, im dłużej będziesz unikał odpowiedzi, tym głębiej będę je wbijać. Nie jestem lekarzem, ale ile centymetrów dzieli skórę od serca? Dziesięć? Moje ostrze ma siedemdziesiąt pięć. Jak zrobię to szybko, to może zdążysz zobaczyć jak wychodzi przodem, zanim zostawimy cię tu razem z twoją profesjonalną ochroną. A odpowiedzi znajdziemy sobie sami. Masz trzy sekundy.