Wyświetl wiadomość pozafabularną
Nie zabawiła szczególnie długo w ambasadzie. Ot, dodała tylko do majora, że liczy na szybkie rozpatrzenie prośby, po czym szybko się usunęła, nie mając szczególnej ochoty na marnowanie czasu czy losowe pogaduszki z kimkolwiek, kto by się tam znajdował. Nawet niekoniecznie chodziło tu o to, że była jakoś mało towarzyską osobą (choć to oczywiście swoją drogą), bardziej chodziło tu o nie marnowanie czasu i wzięcie się do pracy. Z każdą sekundą, którą marnuje, De Silva potencjalnie był coraz dalej od sprawiedliwości.
Östberg rozeszła się z Hearrowem bardzo szybko po zakończeniu ich konwersacji z Bogdanowem. Doszli do raczej szybkiej konkluzji, że najlepiej będzie nie włóczyć się po Cytadeli razem i mogą bez problemu spotkać się gdy będzie to rzeczą potrzebną, a nie opcjonalną. W ten sposób szybciej ruszą śledztwo do przodu - taki był oficjalny powód. W prawdzie Emilia po prostu wolała nie mieć ze sobą zbędnego balastu tak długo, jak mogła. Zapewne mogłaby zaprosić tu Hearrowa, może nawet od razu wymieniliby się spostrzeżeniami dotyczącymi akt, ten jednak poszedł w swoją stronę, co ani trochę jej nie przeszkadzało.
Póki co nie miała na jego temat najgorszego wrażenia, ale nie imponował jej, nawet nie zbudował jakiegoś odpowiedniego obrazu swojej osoby, nie wykazał się jeszcze niczym. Normalna osoba stwierdziłaby, że jeszcze nie miał jak, Emilia jednak do normalnych nie należała. Zapowiadało się na to, że Widmo zostanie jakimś sortem mentora dla człowieka z Przymierza, co było o tyle ironiczne, że jeszcze niedawno to ona była tą mentorowaną. Parę miesięcy temu może nawet przyjęłaby pupila z entuzjazmem, teraz jednak...
Cóż. Hearrow został jej zaprezentowany w chyba najgorszym momencie, w jakim mógł. Na szczęście nie był jeszcze
oficjalnym kandydatem, nikt nie chciał go widzieć w formie Widma, nie wykazał się niczym. Można by było stwierdzić, choć dość dramatycznie, że jego potencjalna kandydatura była kwestią litości Östberg, a ta z litości nie słynęła.
Nie miała jednak po co się teraz nad tym zastanawiać. Wkroczyła do środka zdecydowanym krokiem, w swoim stylu - dumna, może lekko sztywna postawa, dłonie lekko splecione za plecami, okazjonalnie ciche odetchnięcie. Jedynie lekko kiwnęła głową na powitanie do kogokolwiek, kto stał przy recepcji. Jeśli trzeba było, pokazałaby odpowiednie dokumenty na omni, ale raczej w to wątpiła - musieli ją znać, była tu raczej często. Osoby bardziej złośliwe mogłyby stwierdzić, że Biuro Zamówień to dla Emilii drugi dom. Weszła szybko do biura i stanęła przy odpowiednim terminalu, bardzo szybko logując się i dając swoją autoryzację. Otworzyła plik z aktami, szybko zgrywając go sobie na omniklucz, po czym zaczęła je przeglądać, jeszcze z terminalu.
Szukała głównie informacji o rodzinie i niedawnych incydentach dotyczących potencjalnego łamania dyscypliny przez De Silvę, ale tak w zasadzie to patrzyła czujnie na wszystko - absolutnie każdy szczegół mógł być istotny dla sprawy, nie można było pozwolić sobie na pominięcie czegokolwiek. Nie można było robić roboty na pół gwizdka, nawet jeśli "na pół gwizdka" oznacza po prostu pominięcie nieistotnej informacji dotyczącej jakiegoś małego wydarzenia z życia jej celu. Trzeba sprawdzić WSZYSTKO, bo WSZYSTKO może być istotne.
Sprawdziła przy okazji swoje wiadomości, ale raczej nie dostała nic istotnego lub w ogóle nowego. Raczej sprawdzała swoje foldery regularnie, wątpiła by coś do niej przyszło. Ale i tak warto zerknąć. Zawsze jest warto zerknąć.
Zerknęła przy okazji na terminal od zamówień, przeglądając co takiego może sobie zorganizować. Przyglądała się przez chwilę modom i broni, ale gdy już miała myśleć nad wciśnięciem przycisku "zamów", zerknęła na swój stan konta i poczuła swego rodzaju ból fantomowy.
Bolało ją ego.
Portfel w sumie też. Ale głównie jednak ego. Kiedyś była o wiele bogatsza, teraz nie mogła sobie nawet pozwolić na tak prostą zachciankę jak wspaniały celowniczek. Ale mówi się trudno, musiała to zaakceptować, nic innego nie mogła zrobić. Potem sobie odrobi. Zgarnie trochę kredytów, może uda jej się coś zwinąć, może Przymierze jej się odwdzięczy, a może po prostu uda jej się naprawić stary sprzęt.
Nie. To ostatnie akurat było absolutnie niemożliwe i zdawała sobie z tego sprawę, ale warto było marzyć. Nawet jeśli dalej karciła się w głowie za poprzednie wydarzenia, pomarzyć sobie mogła. Dopóki zachowywała się nieracjonalnie w obszarze swoich myśli, a nie poza nimi, to było to dopuszczalne. Może nie perfekcyjne (najlepsza sytuacja byłaby wtedy, gdyby mogła po prostu wszystko sobie kupić, albo pogodzić się z porażką), ale dopuszczalnie. Niestety w obrębie ostatnich miesięcy musiała zmienić swoją mentalność z akceptowania tylko tego co perfekcyjne na akceptowanie tego co po prostu lekko przejdzie.
Stosowała to już w kwestii broni, w kwestii leczenia, w kwestii...w zasadzie wszystkiego, ale nie w kwestii rekrutów. Nawet jeśli jej standardy musiały zostać nieco obniżone, to jej oczekiwania wobec innych były i będą wysokie. Dlatego też Hearrow będzie miał z nią ciężkie życie. Doszła do wniosku, że jeśli będzie wobec niego skrajnie surowa, to może długoterminowo uczyni go lepszym żołnierzem i potencjalnie lepszym kandydatem. Choć w sumie to nie myślałaby o nim w kwestii kandydatury gdyby nie to, że Radna ją o to prosiła. W sumie interesowało ją to czemu akurat on miał się nadawać. Może mieli wspólną przeszłość? Może zobaczyła jego zdjęcie i jej się spodobał? A może zrobił coś, o czym nie wie i faktycznie jest to bardzo imponujący żołnierz?
Ciężko było jej stwierdzić, ale się dowie.