Diana wcale nie planowała podzielić się z Vexem, oraz resztą, swoimi teoriami. Spochmurniała nieco, marszcząc przy tym brwi, gdy wpatrywała się w obraz za oknem pojazdu.
-
Chciałabym mieć takie, które mają sens - odburknęła tylko, po walce z własnymi myślami, pewnie dotyczącej tego, czy powinna w ogóle się odzywać, czy nie.
Gdy wreszcie dotarli do pomieszczenia, Carlos od razu poczuł różnicę. Tak szybkie zmiany w otoczeniu sprawiały, że w jego żołądku przewracała się kawa, którą na szybko dopił. Poczuł się słabo gdy tylko jego stopa stanęła na metalowej powierzchni podłogi wewnątrz ośrodka. Musiał usiąść, natychmiast - co też zrobił, na ławce w szatni, potrzebując kilku minut dla siebie. Ja'antian prawdopodobnie będzie musiał więc przystosować kwatery sam, za niego - albo któraś z kobiet. Brown nie nadawał się do użytku.
-
Pij wodę, przejdzie - mruknęła Diana, wyciągając z leżącej w kącie, własnej torby plastikową butelkę wody, którą wcisnęła mężczyźnie do rąk nim spojrzała na Viyo i skinęła głową, zgadzając się na taki podział.
Wkrótce wszyscy się rozdzielili. Alana i Tori zastały pomieszczenie w dość dobrym, choć zastałym stanie. Plamy krwi i strzępki ubrań, pozostałości po dość miernej, wykonywanej dość szybko pierwszej pomocy musiały być sprzątnięte - inaczej ich wejściu towarzyszył chrzęst zgniatanych tabletek. Systemy filtrujące powietrze były podłączone do małego centrum medycznego, więc po zamknięciu się za nimi drzwi, mogły zdjąć hełmy i zająć się pracą.
W otwartych szafkach znalazły sporo podstawowego wyposażenia medycznego, trzy stoły operacyjne, wszystkie czyste. Nim mogły przejść do głębszego sprawdzania zawartości pomieszczenia, musiały najpierw przekalibrować maszyny obsługujące stoły operacyjne.
W trakcie kalibracji urządzenia numer trzy, Alana dostrzegła ostatnie logi wykonywanych zabiegów. Najnowszy zrobiony był trzy Klendagońskie dni temu, polegał na zszyciu rany na plecach na ciele kobiety, której parametry wyświetlały się turiance obok. Gdy Luccarius przeglądała listę, w której następne pozycje osadzone były w znacznie wcześniejszym czasie, system uległ usterce i zaczął się resetować, ku jej frustracji rozpoczynając kalibrację od nowa. Za każdym razem, gdy próbowała przejrzeć listę ponownie, może porównać dane z aktami załogi, które mieli, system powtarzał procedurę - zwykły crash, czy jednak drugie dno?
W czasie, w którym turianka zajmowała się kłopotliwą maszyną, Tori bez problemu ukończyła kalibrację dwóch pozostałych urządzeń, które miały w sobie zaledwie kilka testowych operacji oraz jedno nastawianie nadgarstka kilka miesięcy temu. Asari chętnie zajrzała później do szafek, by spisać lub zapamiętać zasoby, które posiadają. Gdy przeszukiwała jedną, brudną dość szafkę, w której ktoś niechlujnie wrzucił dwie otwarte tubki omni-żeli, sprawiając, że płyn wylał się niemal wszędzie, dostrzegła wciśnięty w sam kąt datapad. Urządzenie schowane było praktycznie
za szafką, lecz udało jej się to wydostać. Jego zawartość nie była zbyt fascynująca.
Numery powtarzały się niemal w nieskończoność. Tak mało wartościowy przedmiot, lecz wyraźnie został w tamto miejsce schowany. Pozostawało się tylko domyślać - w jakim celu?
W tym czasie Ja'antian samotnie wyruszył korytarzem dalej. Gdy obie kobiety skręciły od razu po szatni w prawo, docierając do centrum medycznego, turianin ruszył na wprost. Minął po prawej drzwi prowadzące do kwater, a po lewej te prowadzące do centrum komunikacyjnego. Szedł dalej, aż do mesy - pierwszego pokoju, w którym systemy nie działały.
Sprawa była dość prosta. W ciemności od razu dostrzegł jarzący się panel, który połączył ze swoim omni-kluczem i sprawnie operując urzędzeniem przywócił światło oraz cyrkulację powietrza. Nim będą w stanie wejść bez hełmów do mesy minie jednak kilka minut, Accthan mógł ruszyć dalej.
Następnym przystankiem było pomieszczenie techniczne. Tutaj jednak ciemność w wąskim pomieszczeniu jarzyła się milionem kontrolek - część w nich była czerwona, część zielona. Drzwi za turianinem zamknęły się z sykiem, pozostawiając wokół niego ciszę, przerywaną jego własnym oddechem, odbijającym się od ścianek hełmu.
Gdy odnalazł właściwy panel, rozświetlił się również jego omni-klucz. W tej samej chwili jednak uslyszał huk uderzającego o ziemię metalu - brzmiał jak upadek puszki, lecz natychmiast pobudził najbardziej prymitywne, żołnierskie instynkty, zmuszające go do odwrócenia się i skierowania światła w stronę, z którego dobiegł odgłos.
To właśnie dzięki temu, choć początkowo nie miał pojęcia, czy po prostu cień nie pada na ścianę w zły sposób, turianin dostrzegł wciśniętą w szczelinę panelu kartkę. Zmięty, mały urywek papieru, zapisany niechlujnie długopisem.
- t͎͚̥̪͇͕u̷͙̺͈̤ṟ͍͔̦̣́i̻a͡n̠̤i̫̯̮͍̯ṋ͇̬̲͢ ̞̦a̦͚s͉̫͜a̟̫̦͍͙̙̪r̫̻̫̹i̸̟̖̲ ̜͢s̴̰̼̯̪͙͓͎a̲̭̲l҉̺̰̮a̻͕̟r̝͇͈͍̬͠i̴͕̖a͎̦n̗͕̹̰͚͞ͅi̜͕͚̯̯͉̻n҉ ̟̲̫̞̟̣̯c̥̬̟̼͎̫͝z̩̰͓͍͟ł͞o̤̝̩̱̹̰͠w̼̘̪̮͠ie̛̤̣̯̼̭͉k̭̹̗̗
͉̭̼͚j҉͙͇͖̫̖̠̰a̛͈̗̖ͅ,̸̙̖͕̰̼ ͍̠͖̟̤̬̬̀D҉̳̼a̼̜̥r͏͇̰͍̞͍į̱̥̫̖u̘̰̤s̭̼̝͓ ̰͍̲̰͎B̜̭͇̺͉̻͡y̢̩̤̝͚̰r̵̭̭̩̬͎n̯̣
͇z̧̩̖̪͖͕̘͇a̳̜g̷͕̜͍̪͕ł̝̬͉̤͜a̟d̯a͕͜ ̟͠p͎̘͕͈̝͡ò̜̲̠s̸̳̜͕̤͉t̮̥͓͜ą̜͞pi̦͘,͘ ̡͎̭̟̲͍b̛̗̖̼o͕̞̦͟ż̛͎̣̠è͔̫ͅ ̺͚̞͍̬̘w̳̘͔̮͕̼y͢s̨ł͕̪̭͡ṳ̺̳̱͎̤c҉̙͈̤̳ḩ͍̬̮a̛͙̙̪̲̬͕j̼̫̪̤̜͍ͅ
̫̤̟̫͓͖͠ͅp̶͔͙͇̖̤͙̹o͔͎̘͓ḓ̱̜͙̼̯̕daj̣e̮̱̘̩̺̹m͈͚̙̙̪͍̬͟ỳ̦̳̱̰̫ ̥̙̙̰͓͈s̢̩̭̝̙̗̱͇i̟͈̤̤̫͉ę̯͉̺̮ ̱͔̰̳̟͇o͓͕̬̮͜k͉͖̻̜u͔ ̳̳̬̬̠s̜̗à̜̣̗̩̙͖̘a̝̯͙̫̺͉̭͞'̦̫̠̗̟̺r͔͖̳͉v̼̰͕̻̭a̷̜̦͔̲̭̺̠s̺̘̦̜̬͇a̳̩͓̬̕
Odczytanie tego było trudne. Gdy Ja'antian próbował to zrobić, z innej strony usłyszał szelest, który jego pozostawiony w ciemności i ciszy umysł wychwycił bez najmniejszego problemu.
I coś jeszcze. Chrzęst, odgłos poruszającej się maszyny?
Cokolwiek to było, część systemów zaopatrujących ośrodek w prąd, czy może coś innego, z pewnością dawało oznaki swojej obecności.
W tym czasie Viyo podążył za Vasser, która zgrabnie wskoczyła z powrotem na miejsce kierowcy i uruchomiła silnik pojazdu. Nie zdejmowała jednak teraz hełmu, po prostu przełączyła odpowiednie kontrolki, zdecydowanym ruchem ruszając z miejsca gdy wewnątrz znalazł się turianin.
-
Psują się non stop, przez burzę. Sprawdzam je gdy jestem w okolicy - mruknęła. Jeżeli w jej głosie dało się normalnie dosłyszeć drugie dno, modyfikacja hełmu zniekształcająca go szybko się go pozbyła.
Do pierwszej sondy dotarli niecałe dziesięć minut później. Radio już nie grało, nie włączone przez Dianę w momencie, w którym ruszyli. Droga była krótka i szybka, kobieta chciała mieć to za sobą, a może dotrzeć do urządzeń jak najszybciej.
Gdy wreszcie drzwi pojazdu się rozsunęły, wyobraźnia Vexa sprawiła, że poczuł na własnej skórze gorąc, tak dobrze kojarzony z pustynią, która go otaczała. Wzgórza pozostawili za sobą, wszelkie inne formacje skalne również - znajdowali się na łysym placku terenu, nie wyróżniającym się od innych takich placków.
Sondy nie było widać nigdzie. Jedynie piasek - jasny, jarzący po oczach, drobniutki piasek, wsuwający się w każdą szczelinę pancerza, w którą był w stanie. Diana, prowadzona omni-kluczem, żwawo ruszyła do widzianego tylko przez siebie miejsca, kilka metrów od pojazdu, nim padła na kolana i zaczęła przegrzebywać podłożę własnymi, opancerzonymi rękami. Już pierwsze przejechanie palcami po piaszczystej powierzchni odsłoniło ciemny metal urządzenia.
-
Piasek, jak zwykle - westchnęła, zdalnie łącząc się z urządzeniem. Było kompletnie nieaktywne, a jego kontrolki pokazywały tylko BŁĄD KRYTYCZNY. Diana nie próbowała odgrzebać go w całości. -
Następna jest niedaleko - burknęła, wyraźnie przybita brakiem jakichkolwiek odkryć. Może widziała takie rzeczy codziennie i nie planowała tej sondzie przywiązywać zbyt wiele uwagi.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąCarlos - przykro mi, critical failure. Nie morduję ci postaci, tylko wstrzymuję fabularnie. Uznaj to za taryfę ulgową.
Deadline: 21.11, północ.