Podświadomie coś jego głowie wyraźnie mówiło mu, że za nic w świecie nie chce znać tej historii. Może gdyby łączyły ich inne relacje niż to, co było między nimi, Hearrow potraktowałby ewentualną opowieść, jako jedną z wielu historii opowiadanych przez ludzi o swojej przeszłości. Wiedział, że nie chce tego słuchać i że nie chce wiedzieć, kto i co z nią robił, tym bardziej, że się na to nie godziła. Znał swój charakter na tyle, że mógłby przez to wszystko zrobić coś głupiego, bo zwyczajnie by nie wytrzymał. Już teraz miał ochotę wsiąść na prom i polecieć z powrotem na Omegę, sam wybić każdego, kto krzywo na niego spojrzy i dorwać tego, kto jej to zrobił. Chociaż pojęcia nawet nie miał, kogo miałby szukać.
Nie chciał żeby to zabrzmiało jakby miał do niej pretensje, bo to zupełnie nie o to chodziło.
- Nie jestem zły na ciebie – powiedział odwracając się i podchodząc bliżej Francuzki. Nie chciał robić scen na środku ulicy. Potrzebowali miejsca gdzie mogliby spokojnie porozmawiać, a przyjemna atmosfera spaceru i tak już ulotniła się razem z Nadią i Hearrow wiedział, że już nic na to nie poradzi. Wsunął jej dłoń pod włosy i oparł ją na szyi Irene. – Chodzi o to, że czuję się bezradny, kiedy chciałbym coś z tym zrobić. Nie chcę żebyś do tego wracała, ale błagam nie rozmawiajmy o tym tutaj.
Nie do końca miał na myśli to, że w mieszkaniu będzie musiała mu opowiedzieć o tym wszystko od początku do końca, ale czuł, że ta rozmowa zmierza w kierunku, w którym zdecydowanie nie powinna. Ale dobrze, może przynajmniej niektóre sytuacje uda się jasno nakreślić i rzucić na to odrobinę światła. Bał się cokolwiek teraz zrobić, bo doskonale widział, w jakim jest stanie i że za chwilę dosłownie może rozpętać się małe piekło. Nie chciał jej ranić swoim zachowaniem a wiedział dobrze, że właśnie przed chwilą to zrobił. Chciał wrócić do mieszkania, tam przynajmniej spokojnie mogliby porozmawiać i wyjaśnić sobie pewne kwestie.
- Wróćmy do mnie, proszę – chwycił ją delikatnie za rękę nie będąc pewnym czy Irene zgodzi się na to biorąc pod uwagę to jak przed momentem odsunęła jego dłoń ze swojego biodra. Poprowadził ją z powrotem do miejsca, z którego przyszli i przywołał taksówkę.
Całą drogę powrotną do mieszkania milczeli oboje a Marshall tylko wyglądał przez okno obserwując zmieniający się obraz pod nimi i tylko ciągnący się aż do okręgów mieszkalnych park towarzyszył jego spojrzeniu przez cały czas. Podporucznik wysiadł chcąc też pomóc Irene przy wychodzeniu z pojazdu, chociaż czuł, że dziś wyjątkowo nie będzie jej do tego potrzebny. Był spokojniejszy, kiedy wreszcie dotarli do drzwi mieszkania i Hearrow wstukał kod przepuszczając w nich Irene. I tylko kot, który przybiegł się z nimi przywitać był w takim samym humorze, w jakim go zostawili.