- I dobrze zgadujesz. – spoważniał na moment. Rozmowa o jego interesach nie wiązała się być może z czymś, co Diego mógł uznać za ciekawe, jednak śmiało mogła pytać o to, czym on się zajmuje. Nie powiedziałby jej naturalnie zaraz o wszystkim jednak był już na tyle doświadczony, że mógłby odpowiedzieć tak jak odpowiadał każdemu, kto go o to pytał. Naturalnym było, że jeśli chodziło o jego biznes narkotykowy to nikt bezpośrednio nie spotykał się z Rodriguezem, a tym bardziej nie w jego gabinecie. Poza najbliższymi współpracownikami.
Resztę spraw takich jak wspomniane pożyczki oczywiście doglądał osobiście, na tyle na ile mu się to udawało. Ponadto biznes Diega opierał się o finansowanie przedsięwzięć, na których innych nie stać, zwyczajnie był udziałowcem, co wiązało się z czerpaniem zysków jak i ponoszeniem kosztów w różnych aspektach i dziedzinach jego działalności. To wszystko, co legalne sprzyjało natomiast dobremu obrotowi pieniędzy pochodzących z innych źródeł, ale mniejsza z tym.
- Ja? Nie… - uciął Diego robiąc minę jakby zupełnie nie miał pojęcia, o co jej chodzi. Przecież doskonale wiedziała, że sugerował i robił to niemal przy każdej okazji. No ale czy trzeba o wszystkim mówić od razu tak bezpośrednio? Skoro ona lubiła sobie tak z nim pogrywać, to i on nie pozostawał jej dłużny. Nie widział zresztą większego powodu, dla którego miałby to wszystko przerywać i rezygnować z tej jakże uroczej zabawy.
- Jak zawsze. – dodał tym razem i on niezbyt skromnie. Szarmanckość, wrodzony urok osobisty i ten nieznikający niemal nigdy z twarzy półuśmiech mógł być klasyczną wizytówką Diega. Do tego dochodziły oczywiście inne, dodatkowe bonusy, którymi raczył Iris od czasu do czasu, ale intensywnie. Jednak chyba jego największą w tej chwili zaletą był fakt, że wiedział, kiedy może sobie na takie coś pozwolić, a kiedy należy przestać.
No i kiedy Diego stwarzał do wszystkiego piękną otoczkę, bawił się w podchody, znaki i całą masę innych subtelnych gestów, Iris ni z tego ni z owego zwyczajnie go pocałowała. Nie krył zaskoczenia, ale także miłego zadowolenia. Pokręcił tylko głową z niedowierzaniem i westchnął. Naprawdę nie miał pojęcia jak na to wszystko reagować, kiedy to działo się tak niespodziewanie i przede wszystkim nieprzewidywalnie. Starał się za nią nadążać, wybiegać myślami przed i kiedy tak przewijała mu się masa scenariuszy, które wydawałoby się są idealne do danej sytuacji, Iris dokładała to wszystkiego coś nowego. Coś, co zupełnie zaskakiwało Rodrigueza.
- Zależy na co masz ochotę. Tak jak mówiłem, żaden ze mnie szef kuchni, ale wody też nie przypalam. – uśmiechnął się zmierzając w kierunki drzwi i wciąż trzymając ją za rękę. – Można poeksperymentować i zrobić coś, czego jeszcze nie robiłem, albo coś klasycznego.
Po chwili poczuł jak w żołądku mu się lekko przewraca. Rzeczywiście był głodny, a rozmowa o jedzeniu wcale nie pomagała się z tym zmagać.
- Tylko koniecznie cokolwiek wymyślimy, życzę sobie do tego wino.