Różnorodność ludzi była cechą, która wywoływała cały przekrój ambiwalentnych uczuć u przedstawicieli innych ras. Stanowili całkowicie nieprzewidywalny element galaktycznego porządku, a tego czego nie dało się przewidzieć, nie dało się kontrolować ani nawet na to przygotować. Vex to rozumiał. Gdy po raz pierwszy spotykało się innego turianina, salarianina lub kroganina, łatwo było o pewne pojęcie tego czego można się spodziewać, nawet jeżeli każda z tych ras również dysponowała we własnym zakresie swojego rodzaju zróżnicowaniem charakterów. Ludzie od początku aż do samego końca stanowili zagadkę, a statystyczny rozkład osobowości na przekroju całego społeczeństwa posiadał tak wysoką wariancję, że bardziej ujednolicone rasy potrafiło to przyprawić o ból głowy. Nawet spotykając dwie siostry nie miało się pewności czy jedna będzie spokojna i dystyngowana niczym asari, a druga impulsywna i agresywna niczym kroganin.
Była też kwestia ambicji.
W społeczeństwie turian znajomość własnych ograniczeń była szanowana i postrzegana jako coś pozytywnego. Osiągnięcie konkretnej pozycji na swojej ścieżce kariery i zdecydowanie o pozostaniu na niej aż do końca życia, nie było niczym niewłaściwym. U ludzi taka stagnacja wydawała się niepojęta. Głód postępu i niezaspokojonej potrzeby udoskonalania się lub konkurowania z innymi był dla nich czymś naturalnym i czymś równie groźnym dla galaktycznego sojuszu. To dzięki niemu w tak krótkim czasie udało im się dostać tam gdzie byli teraz, ku kolejnym niepokojom od innych ras. I miał wrażenie, że podejście Mayi do służby wojskowej, łączyło w sobie obie te cechy, na dobre i na złe.
- Dziecięcego więzienia? Na duchy, dlaczego nie jestem zaskoczony, że w waszym barbarzyńskim społeczeństwie zamyka się dzieci w więzieniach? - odezwał się z ciężkim westchnięciem, kręcąc lekko głową z uśmiechem. Jej pytanie wywołało w nim jednak zamyślenie, gdy próbował ubrać swoją odpowiedź w słowa najłatwiej zrozumiałe dla kogoś spoza Hierarchii.
- To nie do końca tak. Pierwsze szkolenie wojskowe trwa tylko rok i poza tym, że pozwala przydzielić turianina do konkretnej jednostki polowej, jest również swojego rodzaju oficjalnym wejściem w dorosłość. Dosłownie "oficjalnym". Dopiero po ukończeniu młodocianego szkolenia otrzymujesz pełnoprawne obywatelstwo Hierarchii - zaczął w końcu opowiadać, przekładając butelkę do drugiej ręki. - Większość decyduje się na dalsze szkolenie, ale służba wojskowa to u nas nie tylko służba w armii, to po prostu część kultury. Rezygnacja z tego byłaby taka sama jak odrzucenie przez człowieka obywatelstwa Ziemskiego i stwierdzenie, że nie poczuwa się do bycia człowiekiem. - Wzruszył lekko ramionami, spoglądając na nią przelotnie. Ścieżka prowadziła ich z dala od miasta, na nowe szlaki. - Gdyby jednak coś takiego się zdarzyło, to oczywiście nikt nie zabroni turianinowi odmowy przejścia szkolenia, nie wsadzi go za to do więzienia i nie wygna z planety, ale w perspektywie prawa będzie miał takie same restrykcje i możliwości jak ktoś obcy. Bardzo ograniczone możliwości awansu, brak dostępu do wszystkich stanowisk rządowych i większości pozostałych, najniższy priorytet w załatwianiu interesów oraz rozpatrywaniu spraw obywateli pozostałych stopni... Cała Hierarchia opiera się na poziomach obywatelstwa, a tylko ukończenie szkolenia pozwala na osiągnięcie pierwszego z nich, nie mówiąc już o pozostałych - dokończył wprost, po czym chwilę później się poprawił. - No, teoretycznie trzeciego, ale w praktyce to jak pierwsze.
Niewielki zagajnik powitał ich po kilku kolejnych krokach, sprawiając że Vex odruchowo zwolnił, żeby zrównać się z krokiem niebieskowłosej. Przesunął spojrzeniem po drzewach, nie rozumiejąc jej decyzji dopóki nie zerknął w jej stronę, dostrzegając uśmiech tlący się na jej ustach. Wyjaśnienie przyszło chwilę później. Zbliżył się za Mayą do drzewa, słuchając jej w milczeniu i przyglądając się dziupli, która wiele lat temu gościła nie jedną ma Volyovę, a dwie - również tą, którą zabrał czas. Życie biotyczki pocięte było tragediami zostawiającymi takie same blizny jak te, które zdobiły część jej twarzy, stanowiąc część niemal każdej historii lub rzutując na inną.
- Niektóre podobieństwa jak widać są między rasowe - odezwał się po paru sekundach, uśmiechając się do niej lekko. Obrócił nieco twarz, wodząc spojrzeniem kilka sekund po jej profilu, zdając sobie sprawę, że dotarli do delikatnych tematów. - Możesz mi opowiedzieć coś więcej o Rosie? Widziałem wasze zdjęcia nad kominkiem.