Wyświetl wiadomość pozafabularną
-
T-tak, oczywiście... - rzekł Puzzil, wchodząc do mieszkania tuż za nią. Jego omni-klucz błysnął raz jeszcze, a kilkanaście LEDowych lamp na suficie jednocześnie rozjaśniało i rzuciło światło na lokum.
Właściwie Irene była zaskoczona. Spodziewała się niechlujnej dziury, o wymiarach maksymalnie pięć na pięć metrów, a tutaj... przed jej oczami stanęło bardzo wygodne M1. Składało się właściwie z tylko dwóch pomieszczeń, salonu z aneksem kuchennym i kryjącej się za zamkniętymi drzwiami sypialni. Salon robił wrażenie. Był spory. Gdyby wziąć lądowisko tych rozmiarów, zmieściłby się tam niewielki prom. Okna co prawda znajdowały się tylko na przeciwległej ścianie, ale za to dookoła pomieszczenia znajdowało się wiele sporych kanap - choć w sumie kobieta nie wiedziała, na co byłyby one Puzzilowi potrzebne, chyba tylko do luksusu wybierania sobie, na której dzisiaj będzie drzemać między jedną sesją programowania a drugą. Na ścianie znajdowało się kilka kiczowatych holo-pejzaży, półki z książkami ze sztucznego papieru oraz zwyczajna kontrolka informująca o temperaturze i wilgotności apartamentu. Aneks kuchenny, rozłożony na kwadracie 4x4 metry, znajdował się po jej prawej stronie. Widziała tam kilka blatów, szafek... i malutki stolik na środku, na którym znajdował się holograficzny laptop, a także dyski, czipy, pudełka po dekstro-fastfoodach i puszki po kawie. Wszystko, tylko nie przedmioty kojarzone z kuchnią. Irene zgadywała, że to właśnie musiało być wielkie miejsce pracy Puzzila.
Sam Lanimus z kolei jeszcze chwilę pogrzebał w omni-kluczu, jakby coś sprawdzał - być może łączył się z prostą WI w kontrolce - a potem znów odwrócił się w jej stronę, po raz kolejny rozbrajając ją niemrawym uśmiechem. -
No to, tego... - zaczął, drapiąc się po łuskowatej łepetynie. -
No to... chodź, pokażę ci... skoro chciałaś... - Podszedł szybkim krokiem do laptopa na stoliku i usiadł przy nim. -
Eee... wybacz, mam tylko jedno krzesło, może... może ty zechcesz usiąść? - Mówił do niej i stukał jednocześnie w klawiaturę, nawet nie patrząc, co robi. Albo przeceniał swoje możliwości i wpisywał teraz bezsensowny bełkot, albo miał wszystko już tak machinalnie wypracowane, że nawet nie musiał patrzeć. Irene stawiała na to drugie.
Podeszła i... jej oczom ukazały się linie kodu.
Niemożliwe linie kodu, z których niewiele rozumiała. Mogła jedynie domyślać się, że to właśnie jest ciało i dusza tego WI, o którym mówił cały czas Lanimus. Praca zatytułowana była "Projekt Ebisu". Puzzil zauważył, jak Irene spogląda na tytuł, i wtedy uśmiechnął się do niej, jakby miała coś z tego wywnioskować, jednak nic jej nie przychodziło do głowy.
Zmartwiła się jednak. Oprócz nich, jak na razie, nikogo nie było w apartamencie. To po cholerę w takim razie turianin wysłał jej tę wiadomość, by teraz ją zostawić na lodzie?