Na jej twarz wróciło napięcie, gdy usłyszała odpowiedź Widma. Skoro nie była im potrzebna i kazał im uważać, nie zamierzała pchać się tam na siłę, w dodatku z Nazirem, który przecież nie nadawał się do walki. Nie nadawał się chyba do niczego, skoro cały czas wpatrywał się w nią, jakby zobaczył ducha. Może zastanawiał się, czy to nie wizja wytworzona przez jego obolały, otępiały umysł. Kiedy nagle, w samym środku piekła znajdowało się coś, co tak bardzo do niego nie pasowało, jak Irene tutaj, trudno było uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Zdawała sobie z tego przecież sprawę.
- Dziękuję - odpowiedziała pokładowej SI. - Czekamy.
Przyciągnięcie jej do siebie, na które zdobył się Nazir, było dla niej sporym zaskoczeniem. Nie sądziła, że znajdzie w sobie tyle siły, a może właśnie to zaskoczenie sprawiło, że Fracuzka łatwiej się temu poddała. Spojrzała w dół, na swoje zakrwawione ręce i jego głowę, również ciemną od zaschniętej czerwieni. Niepewnie oparła dłonie na znajomych ramionach, nie chcąc sprawiać mu więcej bólu, niż to było konieczne. Ale to on sam pierwszy ją przytulił, może więc część jego obrażeń nie była aż tak ciężka.
- Jestem - potwierdziła cicho.
Drgnęła, gdy usłyszała kolejny huk i uniosła głowę, jakby usiłowała przez ścianę dojrzeć, co dzieje się po jej drugiej stronie. Nie miała jednak takiej możliwości. Jak źle było po stronie Vexariusa? Powinna do nich pobiec. Atak od tyłu byłby dla przeciwników czymś niespodziewanym. Jej pancerz był zniszczony, nie stanowił już praktycznie żadnej ochrony, ale wciąż miała zabezpieczenie w postaci działającego generatora. Teraz nie zdecydowałaby się na podbiegnięcie do kogoś i atak wręcz, wiedząc, jakie mogłoby to mieć skutki. Ale wystarczyłoby wychylenie się przez drzwi...
Słowa Nazira uderzyły w nią mocniej, niż biotyczny atak zielonowłosej chwilę wcześniej, całkowicie wytrącając ją z równowagi. Z powrotem opuściła spojrzenie w dół, na czubek głowy Khouriego i przygryzła wargę, czując smak krwi. Nieswojej, prawdopodobnie.
Dlaczego musiałeś to powiedzieć?
Dlaczego teraz?
- Nazir - parsknęła nerwowo śmiechem. - Bredzisz - odsunęła się od niego, gdy ją wypuścił i odgarnęła włosy z twarzy, rozglądając się dookoła. Nie mogła się tym teraz zająć. Nie miała do tego głowy. - Trzymaj i chodźmy stąd.
Odpięła Claymore'a od pleców i podała mu go, mając jednak nadzieję, że nie będzie potrzebny. Pożałowała, że nie zabrała choćby generatora ze zwłok zielonowłosej. Mogłaby wtedy dać go Khouriemu razem z bronią, oferując mu jakiekolwiek zabezpieczenie. Potem odpięła dotąd niepotrzebnego Tłumiciela od biodra i odblokowała go, odsuwając niewygodne tematy gdzieś na tył głowy. Wyciągnęła rękę do siedzącego na krześle mężczyzny, by pomóc mu wstać.
- Isis zaraz przyśle transport. Crescent jest na stacji, na orbicie. Za moment będziemy w domu.